Baptism by Fire (MMP)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43395
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3969 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Baptism by Fire (MMP)

Post autor: Raleen »

O grze na stronie wydawcy: https://mmpgamers.com/index.php?main_pa ... ducts_id=5
Profil gry na BGG: https://boardgamegeek.com/boardgame/207 ... -kasserine

Na XVII Galicyjskich Manewrach Strategów udało nam się z Wally’m zagrać w „Baptism by Fire” i rozegrać ją w całości (nie zagraliśmy wszystkich etapów, bo na głównym odcinku walk Alianci posypali się w pewnym momencie całkowicie). Zbierałem się już jakiś czas temu, żeby napisać o swoich wrażeniach.

Generalnie system wygląda ciekawie i porównując z wieloma grami wydaje się oryginalny, przynajmniej takie sprawia wrażenie. W stosunku do polskich gier o II wojnie światowej, ale też wobec gier popularnego u nas w kraju ostatnimi czasy Marka Simonitcha jest zupełnie oryginalny. Nie ma żadnego zbierania sił, żeby stworzyć duży stos. W ogóle liczebność nie ma dużego znaczenia, bo starcia rozstrzyga się bardziej indywidualnie. Całe to typowe dla wielu gier ciułanie punktów siły, kombinowanie gdzie i jak pogrupować jednostki w stosy, żeby mieć lepszy stosunek – o tym wszystkim można zapomnieć. Zupełnie odmienny jest też mechanizm rozstrzygania walki. Przede wszystkim rozstrzyga się ją w trakcie wykonywania ruchów. Przekładając to na znane z polskich gier rozwiązania, wygląda to tak jakby wszystkie jednostki przeprowadzały walkę w marszu. Występuje także rozwiązanie podobne do walki ogniowej. Pozwala to wbić się głęboko w ugrupowanie przeciwnika, jeśli dysponujemy odpowiednią przewagą i potrafimy ją wykorzystać. Inne nieznane mi wcześniej rozwiązanie dotyczy oddziałów wsparcia, które przypisywane są do jednostek w czasie walki i można je „wirtualnie” przerzucać między oddziałami poza zwykłą procedurą ruchu. Gra stosuje system dowodzenia oparty na podziale sił każdej ze stron na zgrupowania. Występuje tu element losowy, ale zarazem gracze mają wybór, które zgrupowanie uruchamiają, gdy przypadnie ich kolej. Najciekawsze rozwiązanie, jakie spotkałem w zasadach, dotyczy prób stworzenia rozgraniczenia sektorów, w których operują oddziały podległe różnym dowództwom. Niestety nie dane mi było go zaobserwować w praktyce, bo zdaje się, że dotyczy głównie wyższych szczebli dowodzenia, więc efekt, jaki mogłoby dawać jest ograniczony. System aktywacji nawet mnie przekonał, w każdym razie mi nie przeszkadzał. Duże znaczenie ma zaopatrzenie i ogólnie logistyka. Sądzę, że zasady dość dobrze oddają tutaj realia. W efekcie nie można tych elementów pola walki lekceważyć.

Słaba strona rozwiązań zawartych w grze polega natomiast na tym, że obrońca jest całkowicie bierny i zupełnie nie ma nic do roboty podczas faz przeciwnika. Walka w większości jest skonstruowana w taki sposób, że straty zadaje atakujący, a jeśli mu się nie uda, to jedyny negatywny efekt polega na tym, że nic się nie wydarzyło. Dobrym przykładem może być artyleria, która nie ma żadnej możliwości wsparcia własnych wojsk w obronie. Można jedynie przeprowadzać ostrzały artyleryjskie, gdy to my jesteśmy stroną aktywną. Do tego akurat w „Baptism by Fire” układ sił wygląda tak, że Alianci za wiele nie mogą zwojować w swoich akcjach ofensywnych. W związku z tym gra nimi w większości sprowadza się do tego, że co rusz przestawiamy nasze wojska, stopniowo się cofając i patrzymy ile strat Niemcy zadali nam w danym etapie. Sami straty możemy zadać właściwie tylko za pomocą ostrzałów artyleryjskich. Rzuca się też w oczy bezbronność, wręcz bezradność piechoty względem wojsk pancernych i zmechanizowanych. Do tego w „Baptism by Fire” Alianci mają mało oddziałów wsparcia i zasady ograniczają jego wykorzystanie (zwłaszcza dotyczy to Amerykanów). Ponoć w innych grach, przedstawiających późniejsze okresy wojny, wygląda to inaczej, przede wszystkim dzięki temu, że występuje więcej jednostek wsparcia i więcej możliwości ich użycia. Tutaj jest to u Aliantów bardzo ograniczone. Biorąc pod uwagę wszystkie te rozwiązania, powodujące, że rola obrońcy jest zupełnie bierna, nie ma się co dziwić, że w systemie musiał pojawić się podział sił na zgrupowania i aktywacje. Przy długości rozgrywki, jaką mamy w wielu tytułach z tej serii, gdyby gracz miał poruszać i walczyć całością sił, druga strona dosłownie zanudziłaby się na śmierć. Problem w tym, że niektórzy gracze, głównie ci grywający wyłącznie czy przeważnie w gry drugowojenne, uogólniają doświadczenia z gier tego typu jak ta na wszystkie gry, co nie jest właściwe, bo w wielu grach obrońca nie jest tak bierny jak tutaj. Natomiast tego typu mechanika ma swoje zalety z punktu widzenia rozgrywki przez Vassala.

Mam także wątpliwości dotyczące wykonywania kolejnych ataków z miejsca, gdzie przed chwilą odbyła się walka, tzn. kolejne jednostki mijają wcześniej walczące (przy założeniu, że te odniosły sukces) i atakują następne oddziały przeciwnika albo ten sam oddział, który był atakowany przed chwilą. W teorii zasady zawierają tu pewne ograniczenia. W praktyce ich nie doświadczyłem. Jak pisałem wcześniej, sam pomysł jest ciekawy, może nie aż tak nowatorski, bo to jest nic innego jak rozstrzyganie walk w fazie ruchu, a coś takiego spotkać można nie tylko w tej grze. Wydaje mi się jednak, że powinno to być bardziej ograniczone. Rozwiązania dotyczące przyporządkowywania i przerzucania wsparcia między oddziałami obok zalet też mają pewne wady. Z jednej strony to było tak, że gdy atakujący nacierał, to nie wiedział z góry gdzie i w jakiej ilości znajdują się np. pododdziały wsparcia przeciwpancernego, co przyporządkowywanie tych jednostek przed walką dobrze oddaje. Z drugiej strony może prowadzić to do „teleportowania” oddziałów wsparcia na dość duże odległości, których gdyby miały się normalnie poruszać, tak łatwo i szybko nie byłyby w stanie pokonać. Generalnie mechanika i zasady gry są dla mnie ciekawsze w teorii niż w praktyce ich funkcjonowania (przynajmniej tej jaką mogłem zaobserwować podczas rozgrywki).

Osobnego komentarza wymaga strona wydawnicza. Przede wszystkim małe żetony, wyraźnie mniejsze niż standardowo stosowane w grach polskich, poczynając od Dragona. Wielkością przypominają żetony gier wydawnictwa Novina. Do tego, co gorsza, małe heksy, tak że żetony ledwo się na nich mieszczą. Na szczęście w grze co do zasady nie operuje się stosami większymi niż 2-3 jednostki. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdyby któryś z polskich wydawców wydał obecnie grę z takimi żetonami i planszą zawierającą heksy tej wielkości, jaka spadłaby na niego fala krytyki. Tymczasem tutaj jakoś nikt nie narzeka. Nie bez znaczenia dla tego faktu jest zapewne to, że grę wydało znane amerykańskie wydawnictwo. Grafika miejscami wygląda ciekawie, ale też jakoś mnie nie zachwyca. Podobnie grafika żetonów, które przy tej wielkości są, bo muszą być, maksymalnie uproszczone. Jak zawsze w takim przypadku jest to oczywiście kwestia gustu. Planszę, na miękkim papierze, dostajemy w częściach, które trzeba ze sobą połączyć. Generalnie od strony wykonania mamy do czynienia z dobrym standardem późnych lat 80-tych albo początku 90-tych. Nie przeszkadza mi to w rozgrywce, choć nie ukrywam, że gdy pierwszy raz zobaczyłem grę, byłem tym trochę zaskoczony.

Jeśli tylko nadarzy się okazja, do gry z pewnością jeszcze wrócę chociaż raz, żeby wyrobić sobie pełniejszą opinię o tym jak działa system. Zainteresowanym polecam póki co relację z XVII Galicyjskich Manewrów Strategów, gdzie jest trochę zdjęć z naszej rozgrywki z Wally’m: http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=123
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 878
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 85 times
Been thanked: 141 times
Kontakt:

Re: Baptism by Fire (MMP)

Post autor: cadrach »

Dopiero wczoraj zauważyłem, że napisałeś o tej grze.

W zasadzie nasze wrażenia są podobne. Odniosę się tylko do jednego:
Słaba strona rozwiązań zawartych w grze polega natomiast na tym, że obrońca jest całkowicie bierny i zupełnie nie ma nic do roboty podczas faz przeciwnika
Myślę, że lepiej to ocenić jako cechę, a nie wadę. Osobiście też wolę gry z reakcją, ale to jednak kwestia gustu. Sam zresztą zauważyłeś, że system aktywacji sprawia, iż nie jest to tak uciążliwe. Bierność gracza na poziomie szczegółu nie oznacza bierności na poziomie ogółu, tzn. to taka bierność jak np. w szachach, gdy przeciwnik myśli nad swoim ruchem. Można iść na herbatę, ale można też myśleć o swoim zagraniu. Chodzi o to, że ruchy zgrupowaniami wykonuje się jak pewien algorytm i po nabraniu doświadczenia nie trzeba aż tak bardzo przywiązywać wagi do detali. Detalami zajmują się zasady gry, a namysł gracza kierowany jest na problemy na wyższym poziomie.

Wkrótce postaram się napisać o rozgrywce w Last Blitzkrieg, gdzie spróbuję to nieco dokładniej rozwinąć i oprzeć się o przykłady.

Konkludując, Baptism by Fire wydaje się w niewystarczającym stopniu pokazywać możliwości systemu. Dziś zagrałbym w niego chętniej w ramach nauki zasad, pokazywania komuś, jak ten system działa, niż na poważnie... ale może to też być trochę niesprawiedliwa ocena. Może gdy będę w tym systemie lepszym graczem i siądę do gry z doświadczonym przeciwnikiem, wtedy coś nowego się w tej BbF odsłoni. Mechanika jest dość głęboka i niektóre rzeczy wychodzą dopiero z praktyką. W każdym razie po tych początkowych grach też miałem to wrażenie, że zasady obiecują wiele, ale rozgrywka w BbF jakoś tych obietnic nie spełnia, tzn. ciężko tam wyciągnąć te możliwości.

Na pewno Last Blitzkrieg jest o wiele lepszą grą, oferuje zupełnie inny poziom rozgrywki.
no school, no work, no problem
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”