The Hell of Stalingrad (Clash of Arms)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43401
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3972 times
- Been thanked: 2529 times
- Kontakt:
The Hell of Stalingrad (Clash of Arms)
Na początek trochę linków:
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/42560
http://www.clashofarms.com/HellOfStalingrad.html
Tutaj jest instrukcja:
http://www.thehellofstalingrad.com/
Co sądzicie Panowie o tej grze?
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/42560
http://www.clashofarms.com/HellOfStalingrad.html
Tutaj jest instrukcja:
http://www.thehellofstalingrad.com/
Co sądzicie Panowie o tej grze?
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
"The Hell of Stalingrad", czyli Stalingrad w nowym wydaniu. Gra karciana przedstawiająca walki uliczne w mieście. Z jednej strony osadzona dość mocno w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie, z drugiej strony nie trzeba być maniakiem-militarystą-hobbystą-historykiem, by gra ta mogła sprawiać przyjemność. Dlaczego? bo w tym przypadku Stalingrad jest jakby sztafażem, na którym autor gry opiera jej mechanikę, która oczywiście jest związana z historią, specyfiką walczących stron, jednak nie wymaga się od gracza znajomości taktycznych i technicznych konfliktu, a przede wszystkim poznania jej mechaniki. Ponadto gra spełnia swoją rolę przekaźnika wiadomości historycznych, o czym za chwilę.
Malkontentów rozmiarów instrukcji ("łojezu jaka długa") uprzedzę z góry, że te 32 strony to tak naprawdę 12 stron tekstu i kolorowe duże schematy i przykłady rozgrywki. Kilka słów na temat mechaniki.
Opiera się ona na kartach, nie jest natomiast grą card driven, powiedziałbym (na tyle, na ile znam gatunek), że bliżej jej do MTG (i trochę do RftG jeśli chodzi o intuicyjność rozgrywki, gdyż wszystko mamy rozrysowane za pomocą symboli na kartach), chociaż gra nie ma charakteru kolekcjonerskiego. Pewne podobieństwa objawiają się tutaj w sposobach zagrywania kart. Tych mamy 200 sztuk, podzielonych na cztery talie: formacje (rzeczywiste jednostki walczące w bitwie), karty bojowe (zagrywane na określone formacje, pozwalające na uzyskanie określonego bonusa), karty kampanii (symulują zdarzenia globalne - zmiany dowódców, poziom uzupełnień itp.) oraz karty rozstrzygnięć (tutaj zwane "carnage", co można tłumaczyć jako "masakra"). Oprócz tego mamy 36 dużych kart budynków, które przedstawiają historyczne miejsca walk w Stalingradzie - Kurhan Mamaja, Dom Pawłowa, Fabrykę Traktorów itp. Podzielone są one na cztery różne dystrykty, oznaczone literami A-D, dodatkowo mamy w tej talli karty z Wołgą. Wylosowanie tych ostatnich powoduje, że dany dystrykt został zdobyty, a Sowieci poszli "bul-bul do Wołgi". Celem dla Niemców jest zdobycie wszystkich czterech dystryktów, Sowieci nie mogą do tego dopuścić. Ciekawostką przy kartach terenu jest to, że po zdobyciu jednej losujemy następną, więc może się zdarzyć tak, że prawie od razu dotrzemy do Wołgi, a może być i tak, że będziemy broczyć krwią w kolejnym kwartale domów, a końca nie będzie widać.
W trakcie rozgrywki wybieramy formację (Niemcy są zmuszeni do zaatakowania przynajmniej jednego dystryktu) i przemieszczamy ją w poblize karty terenu. Każda z formacji ma określony rodzaj awangardy, czyli oddziałów, które torują drogę pozostałym jednostkom. Czasem są to czołgi, czasem oddziały rozpoznawcze, czasem oddziały NKWD, a czasem zwykłą, szara (lub brunatna) piechota. Oddziały dzielą się na dwie grupy - elitarne i zwykłe. Oddziały elitarne mają określony rodzaj ataku specjalnego, po wykonaniu którego żeton odwracany jest na rewers z symbolem oddziału zwykłego.
Dodatkowo na każdą z formacji możemy zagrać karty bojowe, które dają nam dodatkowe bonusy - tutaj najbardziej widać bardzo ciekawe rozwiązanie różnicujące poczynania obu stron.
Niemcy bazują na określonej doktrynie, dzięki której podejmują swoje działania - mamy doktrynę jednostek piechoty, zmotoryzowanym oraz pancernych oraz doktrynę dowódczą, związaną z posiadaniem przez daną formacje dowódcy.
Sowieci opierają swoje działania na sile swojego patriotyzmu - zagranie niektórych kart związane jest z egzekucją niektórych jednostek, dzięki czemu pozostałe jednostki mogą zostać odpowiednio "zmotywowane".
Wsród kart bojowych mamy także postaci historyczne, takie jak Wasilij Zajcew czy Tania Czernowa - oczywiście sieją oni spustoszenie w szeregach dowódców niemieckich.
Zdobycie budynku rozstrzyga rzut kością oczywiście kolejnym malkontentom powiem, że cały mechanizm jest arcyciekawy - każdą kostkę dostajemy za przewagę w ilości formacji w danym dystrykcie, więcej jednostek na karcie terenu, Niemcy za stworzenie "piekła" na danym terenie (Rosjanie mogą temu przeciwdziałać, używając wiader do gaszenia ogni piekielnych), Sowieci za wartość obrony danego terenu. Decyduje największa liczba oczek wyrzucona na pojedynczej kości, tak więc mozliwa jest sytuacja, że mając do dyspozycji jedną kostkę możemy starcie wygrać, ale taka właśnie jest wojna.
Po pierwszej i następnych rozgrywkach:
Parę uwag - przede wszystkim potrzeba dość szerokiego stołu - my graliśmy na ławie o szerokości ca. 80 cm, i ledwo ledwo się zmieściliśmy (karty terenu plus tor etapów do każdej z nich), natomiast na długość było OK. Stół o wymiarach 120x80 starczy w zupełności.
Gra jest niezwykle emocjonująca - praktycznie po każdej zagranej karcie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Fakt, że nie znaliśmy kart powodował, że walka była dość chaotyczna. Tym niemniej wniosków po rozgrywce jest parę: Niemcy muszą atakować jak największą ilością formacji, by wprowadzić na kartę terenu jak najwięcej oddziałów oraz umilać życie Sowietom ogniami piekielnymi (każde "Inferno" to jedna kostka przy sprawdzaniu wyniku walki). Problemem jest u nich ograniczenie w ilości kart możliwych do zagrania (dostępność danej doktryny oraz rodzaj formacji). Sowieci natomiast mogą sobie pozwolić na opóźnianie Niemców wykrwawiając własne oddziały, często gęsto używając snajperów do zdejmowania niemieckich dowódców (dzięki temu Niemcy nie są w stanie zagrywać najsilniejszych kart z "doktryny dowódczej").
To co mi się najbardziej podoba, to właśnie to ostre zróżnicowanie obu stron - każda ma swoje historycznie odwzorowane słabe i silne strony.
Gra posiada także wersje solo dla Niemców i Sowietów - bardzo ciekawe i pozwalajace na interesujacą rozgrywkę nawet bez udziału drugiej osoby.
Nie testowałem jeszcze wariantu czteroosobowego.
Na dzień dzisiejszy gra bardzo mnie urzekła i warta jest swoich niemałych pieniędzy.
Warto też poczytać odpowiedni wątek na forum G-P, bo są tam i sceptyczne opinie
Malkontentów rozmiarów instrukcji ("łojezu jaka długa") uprzedzę z góry, że te 32 strony to tak naprawdę 12 stron tekstu i kolorowe duże schematy i przykłady rozgrywki. Kilka słów na temat mechaniki.
Opiera się ona na kartach, nie jest natomiast grą card driven, powiedziałbym (na tyle, na ile znam gatunek), że bliżej jej do MTG (i trochę do RftG jeśli chodzi o intuicyjność rozgrywki, gdyż wszystko mamy rozrysowane za pomocą symboli na kartach), chociaż gra nie ma charakteru kolekcjonerskiego. Pewne podobieństwa objawiają się tutaj w sposobach zagrywania kart. Tych mamy 200 sztuk, podzielonych na cztery talie: formacje (rzeczywiste jednostki walczące w bitwie), karty bojowe (zagrywane na określone formacje, pozwalające na uzyskanie określonego bonusa), karty kampanii (symulują zdarzenia globalne - zmiany dowódców, poziom uzupełnień itp.) oraz karty rozstrzygnięć (tutaj zwane "carnage", co można tłumaczyć jako "masakra"). Oprócz tego mamy 36 dużych kart budynków, które przedstawiają historyczne miejsca walk w Stalingradzie - Kurhan Mamaja, Dom Pawłowa, Fabrykę Traktorów itp. Podzielone są one na cztery różne dystrykty, oznaczone literami A-D, dodatkowo mamy w tej talli karty z Wołgą. Wylosowanie tych ostatnich powoduje, że dany dystrykt został zdobyty, a Sowieci poszli "bul-bul do Wołgi". Celem dla Niemców jest zdobycie wszystkich czterech dystryktów, Sowieci nie mogą do tego dopuścić. Ciekawostką przy kartach terenu jest to, że po zdobyciu jednej losujemy następną, więc może się zdarzyć tak, że prawie od razu dotrzemy do Wołgi, a może być i tak, że będziemy broczyć krwią w kolejnym kwartale domów, a końca nie będzie widać.
W trakcie rozgrywki wybieramy formację (Niemcy są zmuszeni do zaatakowania przynajmniej jednego dystryktu) i przemieszczamy ją w poblize karty terenu. Każda z formacji ma określony rodzaj awangardy, czyli oddziałów, które torują drogę pozostałym jednostkom. Czasem są to czołgi, czasem oddziały rozpoznawcze, czasem oddziały NKWD, a czasem zwykłą, szara (lub brunatna) piechota. Oddziały dzielą się na dwie grupy - elitarne i zwykłe. Oddziały elitarne mają określony rodzaj ataku specjalnego, po wykonaniu którego żeton odwracany jest na rewers z symbolem oddziału zwykłego.
Dodatkowo na każdą z formacji możemy zagrać karty bojowe, które dają nam dodatkowe bonusy - tutaj najbardziej widać bardzo ciekawe rozwiązanie różnicujące poczynania obu stron.
Niemcy bazują na określonej doktrynie, dzięki której podejmują swoje działania - mamy doktrynę jednostek piechoty, zmotoryzowanym oraz pancernych oraz doktrynę dowódczą, związaną z posiadaniem przez daną formacje dowódcy.
Sowieci opierają swoje działania na sile swojego patriotyzmu - zagranie niektórych kart związane jest z egzekucją niektórych jednostek, dzięki czemu pozostałe jednostki mogą zostać odpowiednio "zmotywowane".
Wsród kart bojowych mamy także postaci historyczne, takie jak Wasilij Zajcew czy Tania Czernowa - oczywiście sieją oni spustoszenie w szeregach dowódców niemieckich.
Zdobycie budynku rozstrzyga rzut kością oczywiście kolejnym malkontentom powiem, że cały mechanizm jest arcyciekawy - każdą kostkę dostajemy za przewagę w ilości formacji w danym dystrykcie, więcej jednostek na karcie terenu, Niemcy za stworzenie "piekła" na danym terenie (Rosjanie mogą temu przeciwdziałać, używając wiader do gaszenia ogni piekielnych), Sowieci za wartość obrony danego terenu. Decyduje największa liczba oczek wyrzucona na pojedynczej kości, tak więc mozliwa jest sytuacja, że mając do dyspozycji jedną kostkę możemy starcie wygrać, ale taka właśnie jest wojna.
Po pierwszej i następnych rozgrywkach:
Parę uwag - przede wszystkim potrzeba dość szerokiego stołu - my graliśmy na ławie o szerokości ca. 80 cm, i ledwo ledwo się zmieściliśmy (karty terenu plus tor etapów do każdej z nich), natomiast na długość było OK. Stół o wymiarach 120x80 starczy w zupełności.
Gra jest niezwykle emocjonująca - praktycznie po każdej zagranej karcie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Fakt, że nie znaliśmy kart powodował, że walka była dość chaotyczna. Tym niemniej wniosków po rozgrywce jest parę: Niemcy muszą atakować jak największą ilością formacji, by wprowadzić na kartę terenu jak najwięcej oddziałów oraz umilać życie Sowietom ogniami piekielnymi (każde "Inferno" to jedna kostka przy sprawdzaniu wyniku walki). Problemem jest u nich ograniczenie w ilości kart możliwych do zagrania (dostępność danej doktryny oraz rodzaj formacji). Sowieci natomiast mogą sobie pozwolić na opóźnianie Niemców wykrwawiając własne oddziały, często gęsto używając snajperów do zdejmowania niemieckich dowódców (dzięki temu Niemcy nie są w stanie zagrywać najsilniejszych kart z "doktryny dowódczej").
To co mi się najbardziej podoba, to właśnie to ostre zróżnicowanie obu stron - każda ma swoje historycznie odwzorowane słabe i silne strony.
Gra posiada także wersje solo dla Niemców i Sowietów - bardzo ciekawe i pozwalajace na interesujacą rozgrywkę nawet bez udziału drugiej osoby.
Nie testowałem jeszcze wariantu czteroosobowego.
Na dzień dzisiejszy gra bardzo mnie urzekła i warta jest swoich niemałych pieniędzy.
Warto też poczytać odpowiedni wątek na forum G-P, bo są tam i sceptyczne opinie
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez clown, łącznie zmieniany 1 raz.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- Przemos19
- General der Panzertruppen
- Posty: 4986
- Rejestracja: sobota, 10 czerwca 2006, 22:46
- Lokalizacja: Zawiercie/Katowice
- Been thanked: 18 times
- Kontakt:
Z tego co czytam w Twoim poście Clownie, to za Chiny Ludowe nie widzę tutaj podobieństwa do Magic The Gathering... a to dobrze o niej świadczy
Będzie ktoś z tą grą może w Niepołomicach?
Będzie ktoś z tą grą może w Niepołomicach?
http://www.przemos85.blogspot.com/ - blog poświęcony OWW2 i wargamingowi
http://www.battlegroup.net.pl - strona poświęcona Operation World War 2 i wargamingowi
http://www.battlegroup.net.pl - strona poświęcona Operation World War 2 i wargamingowi
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43401
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3972 times
- Been thanked: 2529 times
- Kontakt:
Clown z tego co się orientuję będzie w Niepołomicach. Porównania do MtG to chyba trochę nie ta kategoria. Teraz już jest wiele innych gier, np. Race for the Galaxy itp.
Dzięki Cezary za wprowadzenie w temat. Zaciekawiło mnie chociaż tyle wokół ciekawych rzeczy, że póki co chyba nie będę miał czasu się tym zająć... Ale może ktoś z Szanownych coś więcej jeszcze napisze.
Dzięki Cezary za wprowadzenie w temat. Zaciekawiło mnie chociaż tyle wokół ciekawych rzeczy, że póki co chyba nie będę miał czasu się tym zająć... Ale może ktoś z Szanownych coś więcej jeszcze napisze.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Hmm może źle się wyraziłem, bo w MTG grałem parę razy wieki temu, a w Stalingradzie też jest tapowanie kart to chyba jedyne podobieństwoZ tego co czytam w Twoim poście Clownie, to za Chiny Ludowe nie widzę tutaj podobieństwa do Magic The Gathering... a to dobrze o niej świadczy
Może porównanie do RftG jest lepsze. W każdym razie jest to karcianka, dość specyficzna i dość wiernie oddająca klimat zmagań stalingradzkich, pomimo że pierwsze wrażenie może być mylące.
Co do Niepołomic, to deklaruję swoja obecność, mam nadzieję przez wszystkie trzy dni, na pewno piątek i sobotę. Grę wezmę ze sobą, myślałem także o mini turnieju, gdyż na BGG są zasady turniejowe i pojedyncza rozgrywka trwa mniej niż godzinę, jednak przy jednym egzemplarzu gry raczej to się mija z celem. W każdym razie na Polach Chwały chętnie grę zaprezentuję. W międzyczasie (sierpień/wrzesień) zawitam do Warszawy, więc możliwy będzie jakiś pokaz w Agresorze.
Ja w sumie też przypadkiem na tą grę trafiłem, bodajże w BGG, ale faktem jest, że niektóre gry łatwo przegapić, szczególnie jak nie ma na nie hajpuZaciekawiło mnie chociaż tyle wokół ciekawych rzeczy, że póki co chyba nie będę miał czasu się tym zająć... .
Parę osób w grę grało, więc też mam nadzieję, ze podzielą się wrażeniami.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Tylko te 250 PLN! Zgroza!
Postaram się poczekać na drugą część cyklu - The Fires of Midway. Tej sobie nie daruję. A Stalingrad... Może się oprę
Postaram się poczekać na drugą część cyklu - The Fires of Midway. Tej sobie nie daruję. A Stalingrad... Może się oprę
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Nie oparłem się. Na szczęście ma się zniżki tu i ówdzie.
I nie żałuję zakupu: bardzo przyjemnie się w to gra. Rozgrywka jest szybka, ostra, z klimatem. Wady HoS są dwie:
- wymaga sporo miejsca na stole
- autor nie wykazał się nadmierną starannością: instrukcja ma wiele błędów i niejasności, dobór zdjęć i ich przygotowanie do druku bywają... ehem kontrowersyjne (np. są zdjęcia z Francji z 1944 r., a jedno nawet z wojny domowej w Hiszpanii!)
Jeden z graczy (chyba nie ma go na tym forum) uważa, że gra jest broken, bo nie da się wygrać sowietami - sporo pisze o tym na BGG. Po dwóch partiach trudno jest mi ocenić ten zarzut, clown w każdym razie tak nie uważa, a HariMata wygrała ze mną i Niemcami, i sowietami.
I nie żałuję zakupu: bardzo przyjemnie się w to gra. Rozgrywka jest szybka, ostra, z klimatem. Wady HoS są dwie:
- wymaga sporo miejsca na stole
- autor nie wykazał się nadmierną starannością: instrukcja ma wiele błędów i niejasności, dobór zdjęć i ich przygotowanie do druku bywają... ehem kontrowersyjne (np. są zdjęcia z Francji z 1944 r., a jedno nawet z wojny domowej w Hiszpanii!)
Jeden z graczy (chyba nie ma go na tym forum) uważa, że gra jest broken, bo nie da się wygrać sowietami - sporo pisze o tym na BGG. Po dwóch partiach trudno jest mi ocenić ten zarzut, clown w każdym razie tak nie uważa, a HariMata wygrała ze mną i Niemcami, i sowietami.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Zgadza się, że się nie zgadzam co do wersji, że gra jest "broken" granie obiema stronami wymaga odmiennej filozofii - marksistowskiej w przypadku Sowietów, narodowosocjalistycznej w przypadku Niemców
A tak na poważnie - przyłączę się do głosu Andy'ego - gra zajmuje dużo miejsca (ostatnio dobrze grało mi się na dywanie w salonie ) i niechlujna instrukcja - choć tutaj dopiero sygnały i uwagi Andy'ego zapaliły u mnie czerwoną żarówkę.
A tak na poważnie - przyłączę się do głosu Andy'ego - gra zajmuje dużo miejsca (ostatnio dobrze grało mi się na dywanie w salonie ) i niechlujna instrukcja - choć tutaj dopiero sygnały i uwagi Andy'ego zapaliły u mnie czerwoną żarówkę.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43401
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3972 times
- Been thanked: 2529 times
- Kontakt:
To niewątpliwie ciekawe stwierdzenie, czy mógłbyś je rozwinąć?clown pisze:Zgadza się, że się nie zgadzam co do wersji, że gra jest "broken" granie obiema stronami wymaga odmiennej filozofii - marksistowskiej w przypadku Sowietów, narodowosocjalistycznej w przypadku Niemców
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Nie mogę, bo pilnuje mnie komisarz polityczny
Ostatnio rozegrałem partię przez moduł Vassala. Toporny trochę, bo mało ma rzeczy działających z automatu, ponadto jest parę knotów, np. ja nie mogłem przetasować swojej talii kart bojowych i musiałem to robić ręcznie :/
Pozytywne wrażenia co do gry pozostają. Jest także dość duże "ale" - czynnik losowy jest moim zdaniem zbyt duży. Przejawia się w czterech aspektach:
- losowanie kart bojowych
- rzuty kością na rozstrzygnięcie walki o budynek
- losowanie kart budynków
- losowanie kart kampanii
Pierwsze dwa elementy można przyjąć jako standardowy poziom losowości, ponadto mamy na niego jakiś wpływ, jednak pozostałe dwa mogą dość mocno na rozgrywkę rzutować i gracze nie mają na nie żadnego wpływu. Losowanie kart budynków może znacząco skrócić (lub wydłużyć) rozgrywkę, natomiast układ kart kampanii może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść jednej ze stron. Ponieważ nie mamy wpływu na te oba czynniki, może to czasem frustrować, że los zdecyduje o wyniku całej rozgrywki.
Tym niemniej gra warta, aby z nią się zapoznać - mam nadzieję, że w Niepołomicach znajdzie się ktoś chętny do rozgrywki.
Ostatnio rozegrałem partię przez moduł Vassala. Toporny trochę, bo mało ma rzeczy działających z automatu, ponadto jest parę knotów, np. ja nie mogłem przetasować swojej talii kart bojowych i musiałem to robić ręcznie :/
Pozytywne wrażenia co do gry pozostają. Jest także dość duże "ale" - czynnik losowy jest moim zdaniem zbyt duży. Przejawia się w czterech aspektach:
- losowanie kart bojowych
- rzuty kością na rozstrzygnięcie walki o budynek
- losowanie kart budynków
- losowanie kart kampanii
Pierwsze dwa elementy można przyjąć jako standardowy poziom losowości, ponadto mamy na niego jakiś wpływ, jednak pozostałe dwa mogą dość mocno na rozgrywkę rzutować i gracze nie mają na nie żadnego wpływu. Losowanie kart budynków może znacząco skrócić (lub wydłużyć) rozgrywkę, natomiast układ kart kampanii może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść jednej ze stron. Ponieważ nie mamy wpływu na te oba czynniki, może to czasem frustrować, że los zdecyduje o wyniku całej rozgrywki.
Tym niemniej gra warta, aby z nią się zapoznać - mam nadzieję, że w Niepołomicach znajdzie się ktoś chętny do rozgrywki.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Zdecydowanie dobry pomysł. Karty kampanii są po prostu niezbalansowane w tym sensie, że można wylosować znakomitą kartę, a przeciwnik wylosuje tragiczną, co pozwoli nam w ciągu jednej tury rozstrzygnąć grę. Więc albo gra bez kart kampanii, albo odpowiednie "sparowanie" kart kampanii obu graczy.
Inna sprawa ma się z kartami budynków - w założeniu jest to ciekawe rozwiązanie, bo symuluje kolejne zadania do wykonania, które wyznaczyli nam głównodowodzący. W praktyce może jednak być tak, że po pierwszej turze, w której zdobędziemy budynki, wylosowana zostanie Wołga i tym samym cała gra skończy się, zanim się zaczęła. Tutaj rozwiązaniem może być wybranie przez gracza sowieckiego kilku (trzech?) budynków w danym dystrykcie i losowanie ich przez gracza niemieckiego, lub zasada, która pozwala na wtasowanie kart Wołgi dopiero od drugiej, bądź trzeciej tury.
Inna sprawa ma się z kartami budynków - w założeniu jest to ciekawe rozwiązanie, bo symuluje kolejne zadania do wykonania, które wyznaczyli nam głównodowodzący. W praktyce może jednak być tak, że po pierwszej turze, w której zdobędziemy budynki, wylosowana zostanie Wołga i tym samym cała gra skończy się, zanim się zaczęła. Tutaj rozwiązaniem może być wybranie przez gracza sowieckiego kilku (trzech?) budynków w danym dystrykcie i losowanie ich przez gracza niemieckiego, lub zasada, która pozwala na wtasowanie kart Wołgi dopiero od drugiej, bądź trzeciej tury.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- Arteusz
- Praetor
- Posty: 3144
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
- Lokalizacja: Kielce
- Been thanked: 1 time
Tyle miejsca zajmuje gra, aby komfortowa pograć.
Zagrałem dwa razy (dzięki Clownie za możliwośc poznania gry). Gra ma klimat, świetną oprawę graficzną,wysoką grywalność niestety przerywaną co trochę losowością (w postaci walki o dystrykty).
Może by tak zamiast najwięskszego wyniku na kostkach postanowic że o wygranej decyduje suma na wszystkich kostkach. Czasami po prostu nie opłacało mi się walczyć Niemcami (dwie gry i dwie wygrane) o kostki jak już miałem jedną. Wychodziłem z założenia a nuż się uda i o dziwo bodajże dwa razy się udało, przy Rosjanach którzy turlali 3-4 kostkami. Niestety zasady (losowość) przy rozstrzyganiu dystryktów jest raczej do modyfikacji.
Zagrałem dwa razy (dzięki Clownie za możliwośc poznania gry). Gra ma klimat, świetną oprawę graficzną,wysoką grywalność niestety przerywaną co trochę losowością (w postaci walki o dystrykty).
Może by tak zamiast najwięskszego wyniku na kostkach postanowic że o wygranej decyduje suma na wszystkich kostkach. Czasami po prostu nie opłacało mi się walczyć Niemcami (dwie gry i dwie wygrane) o kostki jak już miałem jedną. Wychodziłem z założenia a nuż się uda i o dziwo bodajże dwa razy się udało, przy Rosjanach którzy turlali 3-4 kostkami. Niestety zasady (losowość) przy rozstrzyganiu dystryktów jest raczej do modyfikacji.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Świetne zdjęcie, na którym widać w końcu, ile miejsca gra zajmuje.
Losowość potrafi wkurzyć (trzy jedynki na trzech kościach ) ale gra jest podatna na home rulesy, które mogą, moim zdaniem, zrobić z niej jeszcze lepszy produkt. Dzięki za rozgrywkę. Szkoda, że nie udało się zagrać w czterech - Pędrak dostanie karę
Losowość potrafi wkurzyć (trzy jedynki na trzech kościach ) ale gra jest podatna na home rulesy, które mogą, moim zdaniem, zrobić z niej jeszcze lepszy produkt. Dzięki za rozgrywkę. Szkoda, że nie udało się zagrać w czterech - Pędrak dostanie karę
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Trochę miejsca można zaoszczędzić, stawiając "na sztorc" także karty budynków (podobnie jak u Was karty z zapałkami i wiaderkami).clown pisze:Świetne zdjęcie, na którym widać w końcu, ile miejsca gra zajmuje.
Przypominam sobie partię HoS, w której pomyliliśmy w pewnym momencie przynależność tracking karty do budynku (bo wszystkie leżały na styk).
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów