Pierwsza partia w RoR w tym roku i pierwsza od około 11 miesięcy. Miło było sobie przypomnieć wszystkie zasady i podzasady, wielki podziw dla współgraczy, którzy cierpliwie wysłuchali zasad opowiadanych przez około godzinę (z "gwiazdkami" i uzupełnianych w trakcie).
Pierwszy raz sobie uświadomiłem - lub przypomniałem po długim okresie - jak bardzo ta gra jest okrutna. Jak wiele radości przynosi tutaj negatywna interakcja, rozumiana jako zepsucie komuś senatora, wysłanie na niefortunną wojnę, oskarżanie i głosowanie nad skazaniem, konstruowanie dziwnych dealów i umów. Jak wiele radości mogą przynieść odpowiednio wylosowane żetony epidemii czy straty wojenne.
W sześcioosobowym, pełnym składzie tylko ja znałem zasady dobrze, reszta graczy, poza jednym, nigdy gry nie widziała.
Najpierw z pozoru prosto i klasycznie - stolik fizycznie podzielony na dwa obozy siedzące po obu stronach mapy. Silniejsza głosami strona ładnie dogadała się co do podziału urzędów, moją stronę niestety "wyleszczyło", chociaż dobór senatorów miałem taki, że nie należało narzekać.
Koalicjanci Drugiej Strony nie byli jednak zbyt mocno skonsolidowani i raczej skupieni na swoich własnych stronnictwach, co dało się zauważyć przy nieco chaotycznym i nieudanym egzekwowaniu oskarżeń cenzorskich. Dalej był festiwal landbillów, który zupełnie zaskoczył konsula rzymskiego. Kolejne stronnictwa licytowały o możliwość bycia kosponsorem następujących po sobie wniosków trybunów, bezlitośnie drenujących budżet republiki.
Każdy kto grał w pierwszy scenariusz przeczuwa, że to nie mogło się skończyć dobrze.
Koalicja w planach wojennych stwierdziła, że podejmie spokojny plan rozwiązania małej wojenki syryjskiej 4/2, podczas gdy pierwsza punicka pozostanie nienaruszona. Niestety konsul polowy miał bardzo pechowy rzut - 4 oczka na 3k6 oznaczający pierwszy (i jak się okazało ostatni) wynik Defeat - automatyczna porażka, rozpoczynająca długi szereg senatorów tego stronnictwa ginących pro publico bono (w bardzo widowiskowy sposób).
Po tak dotkliwych stratach i uzupełnieniach innych stronnictw w fazie rewolucji początkowa koalicja była historią. Kolejne tury przyniosły nowe wojny dla republiki, udało się też dokonać aż dwóch zwycięstw, ale pechowo zazwyczaj nasi senatorowie gineli tuż przed pochodem triumfalnym.
Nierozwiązane wojny przekroczyły w końcu masę krytyczną: mieliśmy dwie punickie z Hanibalem i Hamilkarem, galijską i jeszcze jedną. Dyktator wysłany na wojnę najpierw wyrzucił disastera, w którym zginęła połowa powierzonego mu wojska oraz jego magister equituum, a następnie uzupełniony posiłkami - zbuntował się przeciwko władzy Senatu rzymskiego. Bunt był właściwie jednym logicznym wyjściem, ponieważ perspektyw praktycznie nie było: pustki w kasie Republiki, coraz większe niezadowolenie na ulicach, wróg u bram. Tak jakbyśmy nie walczyli o przetrwanie, a czekali co nas pierwsze wykończy - bankructwo, unrest czy wojny.
Senat walczył dzielnie o utrzymanie na powierzchni, stronnictwa solidarnie spłacały debet w skarbcu, a nawet dochodziło do darowizn dla konsula rzymskiego, by mógł podbić swoją popularność na ulicach sponsorowaniem igrzysk.
Ku naszemu zdumieniu ani bankructwo, ani niezadowolenie nas nie zabiły. Mając pięć aktywnych wojen (w tym jedną rebelię) i brak możliwości rekrutacji, postanowiliśmy wykonać plan minimum - nie mogliśmy pokonać dwóch wojen i zapewnić sobie przetrwania, ale mogliśmy ukarać buntownika, pokonując go na polu bitwy. Niechby on zginie, zanim Rzym pogrzebią wrogowie stanu.
Niestety bitwa jaką wydały wojska senackie nie zakończyła się rozstrzygającym wynikiem. W normalnej sytuacji oznaczałoby to walkę w kolejnym roku, ale Republika upadała pod naporem wojen. Senat przegrał, a razem z nim wszyscy lojalni senatorowie.
Buntowniczy eksdyktator zebrał pozostałe oddziały i ruszył z nimi przeciwko jedynej z zagrażających wojen, które można było sensownie rozpatrywać. Z rozsądną przewają +6 albo +8 zwyciężył, ale miał też duże straty. Ryk zwycięstwa (czy może Schadenfreude) powstał, gdy okazało się, że jednym z ostatnich death czitów był numer rodowy buntownika. Jaka ta gra jest okropna
