The Great Battles of Alexander (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące starożytności i średniowiecza.
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Wojna nigdy się nie zmienia. Zawsze nie będzie brakowało wojaków skłonnych do przechwałek...

- Wiecie, byłem z Pyrrusem pod Lilybajon, gdzie walczyliśmy z Punijczykami, żeby ich przegnać z naszej Sycylii. Pyrrus zaatakował swoim prawym skrzydłem, ciężką kawalerią i słoniami. Wróg zorientował się co się święci - wycofał swoją konnicą, coby się elefantów nie przelękła i już osłaniał się lekkimi piechocińcami.
Wiecie co wtedy zrobił Pyrrus? Niech ja skonam, pogonił tych drani na sam skraj miedzy (czytaj, współczesny Czytelniku, na skraj mapy) dwudziestoma słoniami! Uciekali, aż się kurzyło! Numidowie, Święte Hufce, Libijczyki... Jeden Hufiec to nawet poza ów skraj wyleciał! Wraża piechota lekka obrywała z boku i pękała, pięć słoni nawet wleciało w pierwszą linię punickiej najemnej piechoty - od tyłu! Heraklesie, myśleliśmy, że wygramy tą bitwę. Niestety, tamtych było za dużo - w walce na tym odcinku nasze skrzydło straciło zbyt dużo ludzi. Otoczyli nas i wycięli. Poległ Pyrrus, walczył dzielnie, musicie wiedzieć, nie wycofywał się, jak te Punijczyki. Ja tam zginąłem, wiecie co się stało z jego synem, Aleksandrem? Dowodził falangą? Mnie zabili i jestem tu z wami w zaświatach?
- To ja jestem Aleksander Epirota...

- A ja walczyłem z Filopojmenem pod Mantineją przeciwko spartańskiemu tyranowi Machanidasowi. Broniliśmy własnej ziemi. Sparta miała więcej falangi i artylerię, my mieliśmy lepszych dowódców i dobrze dobrany teren. Artyleria wroga szyła do nas jak na manewrach - równo i regularnie. Próbowaliśmy ich powstrzymać kawalerią i falangą... ale nas odepchnęli. Jednocześnie na drugim skrzydle nagły wypad wrogiej jazdy tarenckiej spowodował wybuch paniki wśród naszych koni i nawet piechoty. Poległ dowódca tamtego odcinka, wybito uciekających i nagle okazało się, że wszyscy nasi się wycofali do miasta...

- A ja byłem przy Kleomenesie Trzecim co bił się z Antygonem Dosonem pod Sellazją. Sparta pokazała wtedy pazur. Wróg miał wtedy wszystkiego więcej - więcej wojska, więcej dowódców, więcej falangi. My za to siedzieliśmy ufortyfikowani na dwóch wzgórzach, między nimi płynęła rzeka i tam posadziliśmy naszą lekką kawalerię i piechotę. Na lewym skrzydle, gdzie góry i skały - nic się nie działo. W środku napadli naszą przednią straż - to my ich zajechaliśmy z boku - sandały im ze strachu pospadały - myśleliśmy, że załatwiliśmy wrogowi konnicę, ale zmusili ich do powrotu - musieliśmy się chować za fortyfikacje... Na prawym skrzydle stał król Kleomenes z falangą i swoją przednią strażą. Nieźle ich tam sklepali, ale część wojaków dotarła cało do naszej linii i już ustawiali się do obrony. Ten Antygon natarł dwoma oddziałami falangi w podwójnym szyku na przednią straż Kleomenesa... no i oczywiście poturbował naszych, ale zaraz mu Kleomenes łaźnię sprawił. Oto piechury w pancerzach (MI, pasjonaci drodzy, MI) wskoczyły na flankę zwycięskiej falandze. Pięć razy mniej ich było, ale tak sprali tamtych, że oba oddziały Macedończyków zawróciły do obozu!
- No, i co było dalej? Opowiadaj...
- Nie wiem, bo się ściemniło i musieliśmy przerwać... ale Macedończycy dali nam jako zakładników trzy oddziały swoich doborowych peltastów - mamy więc gwarancję, że zechcą dokończyć bitwę - tzn. ją przegrać oczywiście, bo z Kleomenesem tak łatwo im nie pójdzie jak pod Cheroneą.
(Tak naprawdę to autobus już odjeżdżał - zdążyłem, zdążyłem - i zostawiłem z pośpiechu trzy żetony peltastów TQ 7 u Zygfyda. Ich bracia dotarli do domu bezpiecznie)
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Ciąg dalszy z miodopłynnej klawiatury RyTo relacji z grania w grę, która przynosi nieraz więcej goryczy niż satysfakcji. W dwóch bitwach pobity! Dwukrotnie hoplici uderzani od tyłu albo boku! Nawet jeśli książka ze scenariuszami zapewniała, że przewaga stoi po mojej, greckiej, stronie :mrgreen: ;)

Pierwsza była bitwa pod Krimissos (dodatek Tyrant - kto jeszcze gra w scenariusze z Aleksandrem?)
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180742.jpg

Piękne, klarowne początkowe ustawienie. Porządek, kosmos, ordnung. W ciągu jednego etapu zaś widać było już koniec... Tj. widać było mniej więcej to:
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180743.jpg

Zygfryd-Kartagińczyk przeprawił się za bród nie brodem, który obstawiłem, ale nieopodal. Rzucił kostką, co pozwoliło mu zaskoczyć moją piechotę od flanki. Nie tylko piechotę stojącą przy brodzie - rzucił kostką jeszcze kilka razy i to z powodzeniem - zmiótł połowę mojej głównej linii. Ech, no, trochę mu pouciekało, ale za mało. Dwa etapy nam to zajęło - jedna z szybciej rozegranych przeze mnie bitew w GBoH. Nie można narzekać - ta gra się nigdy nie ciągnie i zawsze zaskakuje.
Kilka detali z katastrofy pod Krimissos
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180745.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180746.jpg

Jak Zygfryd wie, bitwę historycznie wygrali Grecy.
Pokrzepiony tym zaproponowałem zmianę teatru działań na ... dwudziestowieczną Francję. Drive on Metz - prosta, mała gra dodana do 20 numeru czasopisma C3I (GMT).
Niemcy i Amerykanie. Nieostre ustawienie początkowe:
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180748.jpg

Gra ma kilka ciekawych rozwiązań - "lepka" strefa kontroli zwłaszcza i wycofywanie się z niej poprzez świadome przegrywanie starć. Niemcy muszą w każdym razie powstrzymać natarcie Amerykanów - dostają punkty za uciekanie za mapę :P oraz niszczenie/okrążanie Amerykanów. Amerykanie zaś muszą przebić się na drugą stronę mapy i zająć Thionville a jeszcze lepiej Metz. Grałem dwukrotnie Amerykanami - raz uderzyłem na swojej prawej i zdobyłem Thionville i ... przegrałem sromotnie na punkty, bo oddziały zmechanizowanych Niemców odjechały w siną dal. Drugi raz uderzyłem więc na lewej, aby zająć Metz. Voila, powiedzieliby francuscy partyzanci:
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180749.jpg

Gra mi się podobała, choć nie należy ona do gier "ciężkich", jest to bardziej ćwiczenie umysłowe na umiejętne przesuwanie żetonów - dzięki temu służy np. bardzo dobrze jako wprowadzenie do innych gier wojennych albo jako przerywnik...

Po przerwie regeneracyjnej bowiem zasiedliśmy do innego scenariusza z GBoH, z Tyranta, "Pagór" Eknomos... Znowu dowodziłem Grekami i znowu... to samo ;')
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180751.jpg

Początkowe natarcie zostało zrobione zielonymi żetonami (bok pagóra), potem poszło frontalne natarcie ciężkiej piechoty. Zieloni zostali wycięci (do jednej nogi, paru bowiem pozostało), a ciężka piechota, jak sama nazwa wskazuje, ugrzęzła. Albo tak uznałem, ponieważ próbowałem rozstrzygnąć bitwę na odcinku, gdzie została ona rozpoczęta - kawalerią (częścią, niestety) albo pojedynkami wodzów (generalnie przegrywanymi, ojmoj)
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180752.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180756.jpg

Pomimo że już jedliśmy, wkrótce weszły na planszę posiłki kartagińskie - i znów zaczęły się podchody od boczku, od boczku... i wkrótce było już po skrzydełku.
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180753.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 180757.jpg

Przyznam się, zrobiłem to co robili często Grecy walczący w szyku falangi, tj. załamałem się (podobnie zresztą zrobiła moja armia, bo straciła już wystarczająco dużo jednostek). Skutkiem tego nie ma dziś żadnego happy endu - poza tym, że w pierwszej bitwie, pod Krimissos, udało mi się zmienić historię => drugą bitwę bowiem Grecy historycznie przegrali ;)

Zygfryd obiecał wziąć na siebie następnym razem ciężar dowodzenia hoplitami, ale po paru dni rekonwalescencji i odstawienia GBoH na półkę muszę powiedzieć, że mam ochotę na rewanż, a w każdym razie na ponowne przesuwanie moich kochanych podłużnych żetoników. Być może kiedyś uda się zorganizować bitwę, gdzie będę mógł wcielić się w dowódcę piechoty w centrum pozostawiając innym troski o bezpieczne flanki. Pomarzyć dobra rzecz, a póki co za horyzontem czają się Samnici i Pyrrus, który osiągnie swoje charakterystyczne zwycięstwo. Już wkrótce i to niezawodnie.
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2426
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 55 times

Post autor: Teufel »

RyTo pisze:Być może kiedyś uda się zorganizować bitwę, gdzie będę mógł wcielić się w dowódcę piechoty w centrum pozostawiając innym troski o bezpieczne flanki.
Kanny? :)
A pod Krimissos rzeź straszna. Ogólnie bitwy hoplitów z Tyranta bez lekkiej obstawy są dość problematyczne dla Greka.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
zygfryd
Sergent-Major
Posty: 180
Rejestracja: środa, 10 maja 2006, 07:37
Lokalizacja: Motkowice
Kontakt:

Post autor: zygfryd »

Crimssos wydawalo sie bardzo trudne dla Kartaginczykow. Dzieki manewrowi przez rzeke i udanym rzutom na momentum udalo sie wygrac. Co do gry Grekami to rzeczywiscie jest sporo problemow. Wrazliwe skrzydla, brak mozliwosci zawroceni oddzialow (powrot ze stanu rout), podwojna wartosc przy obliczaniu poziomu zalamania armii i trudnosci w manewrowaniu. To wszystko sprawia, ze bardzo trudno jest grac taka armia. Mimo to chetnie sprobuje sil nastepnym razem. Moze Grecy pokaza swa wartosc, gdy z RyTo zagramy wedlug zasad turniejowych?

http://patriot.net/~townsend/GBoH/gboh- ... rules.html

Na razie czekamy na SPQR :)
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Klęski Macedończyków

Post autor: RyTo »

Kolega Zygfryd dobrze wie, jaką przyjemność sprawia mi odwracanie historii na polu bitwy. Ostatnio udało się zrobić to po raz kolejny.

Pierwsza bitwa - Sellazja; Kleomenes III (Sparta) /RyTo/ vs Antygon Doson (Macedonia) /Zygfryd/. III wiek p.n.e.

Spartanie zajmują pozycje defensywne na dwóch wzgórzach. Na prawym skrzydle falangi pod wodzą króla Kleomenesa, na lewym hoplici-periojkowie i peltaści pod dowództwem królewskiego brata Euklejdasa. Pośrodku płynie rzeka w dolinie, tam rozmieszczono kawalerię i lekką piechotę. Linię wzgórz wzmocniono palisadą, tylko pośrodku brak fortyfikacji.

Macedończycy swoją lekką kawalerię również umieścili pomiędzy wzgórzami, wraz z dowódcą Aleksandrem i Kerkylidasem. Król Antygon stanął naprzeciw Kleomenesa wraz z własną falangą i najemnymi piechurami. Drugie wzgórze ma zająć Demetriusz wraz z doborowymi peltastami (TQ=7!) i sojuszniczą piechotą z Illirii, Epiru, Beocji i Peloponezu.
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220081.jpg

Pierwszy ruch należy do kawalerii macedońskiej, która zaczyna wgryzać się w linię piechoty osłaniającej spartańską falangę. Panika rozszerza się coraz dalej - kawaleria dotarła tylko do jednego oddziału, ale zawróciły trzy! Konnica tak się rozzuchwaliła, że przesadziła susem palisadę i w jednym ataku od boku zmusiła do ucieczki jeden zastęp spartańskiej falangi.

To szczęście jednak nie trwało długo, gdyż zaraz na plecy wskoczyli kawalerzystom lekceważeni dotąd lekkozbrojni piechurzy, którym w sukurs przyszły wracające niedobitki pierwszego starcia.

Na prawym skrzydle spartańskim sytuacja wydawała się jeszcze gorsza. Euklejdas próbując zmusić żołnierzy do większego wysiłku, by zabezpieczyć się przed możliwym obejściem przez wroga, doprowadził niemal do katastrofy! Niemal wszystkie oddziały opuściły umocnione pozycje... (Dwie 9 zamiast udanego momentum...)
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220082.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220083.jpg

Uporządkowanie szyków zajęło trochę czasu, o odzyskaniu jednak poprzednich stanowisk mowy być już nie mogło - Macedończycy podchodzili pod fortyfikacje... W takiej sytuacji krwawe zmagania rozgorzały w centrum. Kawalerzyści spartańscy - widząc, że przeciwnik stracił już przewagę liczebną w konnicy - zaczęli poczynać sobie coraz śmielej wspomagani lekką piechotą. Kawaleria przeciwnika, gdy przyjmowała pozorowane ataki konnicy od frontu, zaraz przeganiana była atakiem piechoty od boku. Ściągana naprędce piechota ze skrzydeł łatwo była flankowana przez kawalerzystów i szybszą piechotę spartańską. Dopiero kontratak falangi macedońskiej ze wzgórza przy wsparciu Agrian odparł śmiałe uderzenie Spartan - ich piechota dochodziła już do ostatnich linii Macedonii!
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220085.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220087.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220089.jpg

Wszystkie te starcia oznaczały, że trup słał się gęsto i wkrótce zabrakło już niemal żołnierza w centrum po obu stronach. Kolejne kontrataki były ponownie zatrzymywane wypadami z boków. Dla trzech falang macedońskich i zastępów Megalopolityńczyków oraz Achajczyków skończyło się to odwrotem. Ostatnie natarcie na pozycje spartańskie poprowadzili jednak hoplici z Akarnanii...
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220091.jpg

... pozostawiając wszelako, jak się potem okazało, spartańskich piechurów daleko za sobą. Takie to zamieszanie zapanowało nad polem bitwy.
Wodzowie, skoro zauważyli, że nie mają już kogo posyłać do ataku w centrum, sami odważnie włączyli się do walki. Zdarzyło się tak, że w jednym miejscu stanął Euklejdas i Pelopidas. Zbliżył się do nich dowódca kawalerii wojsk Antygona, Aleksander - który już całą swoją konnicę utracił był. Po krótkich pertraktacjach (zasady nie mówią nic o walce między wodzami, gdy pod drugiej stronie stoi na jednym heksie dwóch wodzów) uzgodniono honorowe pojedynki najpierw z Pelopidasem, następnie z Euklejdasem. Rychło się okazało, że Ares jak i Herakles stać muszą po stronie Sparty... a może Atena przytrzymała za włosy Aleksandra? Pelopidas wszak go, świetnego szermierza, zranił a Euklejdas dobił. Podniosło się po stronie macedońskiej dobitne "O-oo!". Wściekły Kerkylidas, który nie miał już żadnego oddziału piechoty w zasięgu swego głosu, przyleciał na miejsce pojedynku i domagał się rewanżu. Jakoż mu dano. Tym razem jednak Pelopidas nie zdołał nawet zranić przeciwnika i życie postradał współrządca Sparty, brat królewski Euklejdas. Spartanie widząc upadek swego wodza załomotali orężem o tarcze.
Harmider dotarł do króla Kleomenesa. Szybko się zorientował w sytuacji - posłał do przodu dwa zastępy falangi. Zapomniał jednak osłonić ich jakoś od ataków z boku - nie myślał wiele i zjechał wściekły w dolinę, aby pomścić brata. Duch boski jakiś w niego wstąpił, gdyż w pierwszym natarciu strącił głowę Kerkylidasowi z karku a ciało pokonanego z konia. Znak to niechybny, że śmierć bliskich zostaje pomszczona.
Tymczasem atak falangi doprowadził do ucieczki jeden oddział lekkiej piechoty macedońskiej.
Król Antygon, widząc, że z trzech dowódców został mu już tylko jeden, rozkazał kontratakować na swoim lewym skrzydle. Falanga w podwójnym szyku natarła czołowo, zaś oddział lekkiej piechoty zaatakował odsłonięte skrzydło drugiej falangi spartańskiej.
Cóż z tego, gdy ci dzielni mężowie dotrzymali pola?
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220093.jpg

Antygon załamał się psychicznie (nieudany rzut na momentum) i zarządził odwrót z pola walki.
Rezultat w punktach? Sparta przekroczyła w tym samym etapie limit o około dwadzieścia punktów. Macedonia o około czterdzieści. Mhmmm :D

Druga bitwa - Jaxartes. Aleksander nie taki Wielki /RyTo/ vs Scytowie /Zygfryd/.
Co to dodać? Znów rezultat a-historyczny.
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220096.jpg
Kawaleria Scytów obserwowała przeprawę wojsk macedońskich. Zaatakowała jednak w momencie, gdy zobaczyła słaby punkt w formacji Macedonii.
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220101.jpg
A czy Wy, drodzy radiosłuchacze, jesteście w stanie wskazać ów słaby punkt?
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220102.jpg

Szczęście w nieszczęściu - armia macedońska wycofała się, gdy Krateros doznał załamania nerwowego. Odtąd broniła już tylko brodu.
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220103.jpg

W związku z czem Macedończycy dogadali się ze Scytami. Aleksander miał w kronikach (ale tylko po grecku) pisać sobie, co mu się żywnie podobało ORAZ wycofać się za rzekę i nigdy nie wracać. Scytowie zaś mieli wyginąć w spokoju na swoich ziemiach za jakiś nieokreślony czas.

Takie to były zabawy w one czasy. Ponieważ było jeszcze około godziny - na stół powędrowało Wings of War. Pojedynek powietrzny! Francuski Breguet kontra polski Breguet z 39 eskadry...
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 220107.jpg
http://i213.photobucket.com/albums/cc15 ... 0110-1.jpg
Po długim kołowaniu oraz krążeniu dookoła stołu i kartonu z sokiem wygrał polski samolot. Czemu tylko Francuzi strzelali się z Polakami? Ach, to był towarzyski "sparring-match"!
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
zygfryd
Sergent-Major
Posty: 180
Rejestracja: środa, 10 maja 2006, 07:37
Lokalizacja: Motkowice
Kontakt:

Post autor: zygfryd »

W bitwie pod Sellazją sprowokowałem pojedynki wodzów, bo moja armia była bliska klęski i jakoś chciałem poprawić wynik. Ryzyko nie opłaciło się, bo padło dwóch moich wodzów. Rysiek dał mi drugą szanse zbyt pochopnie (moim zdaniem) opuszczając fortyfikacje dwom oddziałami falangi. Obydwa zaatakowałem z boku, lecz nie zmusiłem do ucieczki. Chciałem poprawić, ale nieudany rzut na momentum zakończył turę. W ostatecznym rozrachunku, bardzo brakowało tych 28 punktów :( Bitwa była bardzo emocjonująca, a wynik znów oscylował wokół remisu. Nad Jaksertesem Macedonia znów nie miała szczęścia. Grając Scytami udało mi się wciągnąć Ryśka w zasadzkę i wykorzystać malutki błąd w ustawieniu. W efekcie straciłem kilka oddziałów, ale osiągnąłem zamierzony cel - wybiłem całą macedońską kawalerię. Pozostali przy życiu piechurzy nie mieli by wiele do powiedzenia z ruchliwą kawalerią Scytyjską. Spotkanie było, jak zwykle ciekawe i dało wiele zabawy. Do następnego razu.
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Widzę, że koledzy zaopatrzyli się w dodatek Phalanx!
Musiała to być świetna rozgrywka...Rozgrywka, jak wynika ze zdjęć wybitnie niskożetonowa.No i skąd w ogóle macie "autofstokowy" dodatek?
Mimo, że poprzednio padło pytanie retoryczne o to kto jeszcze grywa w scenariusze z Aleksandrem jednak zdecydowaliście się na forsowanie rzeki pod ogniem zdradliwych strzał wypuszczanych przez dzikusów. ;)
Pewnie dlatego, że jest malutko żetonów w scenariuszu i można rozgrywkę upchnąć, jak się przed czasem skończy coś większego?!
A scenariusze z Aleksandrem faktycznie są w odwrocie.
Pewnie dlatego, że ciężko grać przeciwko Macedończykom i z czasem nudzi się ta jednostronność.
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2426
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 55 times

Post autor: Teufel »

Piekny aar RyTo, aż naszła mnie ochota na coś z systemu. A czarni Hoplici Sparty bardzo klimatyczni. Z tego co widzę zachowano realia i walczyłą falanga na styl macedoński (PH) po obu stronach? Król Kleomenes wprowadził właśnie taką reformę ciężkiej piechoty w wojsku, albo już Agis, nie pamiętam.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 23 czerwca 2008, 18:23 przez Teufel, łącznie zmieniany 1 raz.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Dodatek Phalanx został sprowadzony z Krainy Amerykańskiego Snu, dzięki Zygfrydowi i usługom handlowym strony BGG.
Piechotę na wzór macedoński uzbroił i wytrenował Kleomenes.
Co do scenariusza z Aleksandra, to muszę powiedzieć, że po "Tyrantowaniu" człowiek ma ochotę na odmianę, na coś "klasycznego". Zresztą, ja zaproponowałem Sellazję... i wygrałem. Zygfryd - Jaxartes i ... wygrał. Przegrała zaś Macedonia :P

Co do moich błędów.
Końcowy atak dwoma falangami obliczony był na zdobycie pięciu punktów za lekką piechotę. Właściwie rzeczywiście niepotrzebnie - ocaliło mnie jedynie nieudane momentum Zygfryda-Antygona.

Ustawienie Macedończyków za Jaxartesem. Zaproponowane przeze mnie się nie spełniło, ale już po fakcie prezentowałem Zygfrydowi kolejną wersję. Mówiąc w skrócie, pancerny klin hypaspistów wzmocniony harcownikami. Przez dziury w hypaspistach... przez dziury w szyku strzelają łucznicy piesi i artyleria. Kawaleria na bokach, ale w głębi, gotowa do wyskoczenia za piechotę.

Sellazja została wygrana głównie więc przez czynnik losowy (plus straty w wodzach i falangach). W planach miało być kontratakowanie na tym skrzydle, które mi się wycofało... plus kawaleria kaleczy boki nacierającym Macedończykom. Skończyło się dobrze, choć jak zauważyliśmy z Zygfrydem - "płaczą matki w Macedonii, płaczą matki w Sparcie".
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Jaxartes to mikrusowata bitewka i nietypowa dla GBoA.
Po dwadzieścia parę żetonów i do tego przeciwnik nie taki łatwy do chwycenia dla Aleksandra.Ze zdjęć wynika, że zawieszenie broni zawarto na wczesnym etapie bitwy po udanej kontrze w centrum.Z tym, że jak widzę Macedończycy nie doznali chyba jakichś oszałmiających strat, więc czyżby mieli zajęcze serca?
Awatar użytkownika
zygfryd
Sergent-Major
Posty: 180
Rejestracja: środa, 10 maja 2006, 07:37
Lokalizacja: Motkowice
Kontakt:

Post autor: zygfryd »

Zajęcze serce na pewno nie. Po prostu kawaleria wcześniej czy poźniej wykończyłaby osamotnioną piechotę, a w kolejce czekały już samoloty z Wings of War :) W sumie rozgrywka w Jaksertes trwała 6 tur. Grając Scytami jak ognia bałem się ostrzału z oxybeltów. Podchodziłem trzy pola całą linią, a w następnej turze cofałem się o dwa. Rysiek też się nie spieszył i spokojnie przeprawiał się kolejnym jednostkami i je reorganizował. Trochę niepokoju wprowadziło przpeprawianie oxybeltów przez rzekę na zasadzie innych jednostek (nigdzie nie znaleźliśmy, że nie mogą tego robić). Na moje szczęście Rysiek popełnił błąd w ustawieniu, który wykorzystałem i Scytowie górą :)
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Z graniem w GBoH jest trochę tak, jak z mistrzostwami Euro (nie, nie będzie o piłce). Gra się i przychodzą momenty, gdy szukamy w książce z zasadami uzasadnienia dla naszego błyskotliwego manewru i dochodzimy do jakiegoś konsensusu i ... wygrywamy lub nie. Potem można co najwyżej narzekać na sędziego/interpretację przepisów ale wyniku już się nie zmieni.

Oto na Consimworldzie odpisano mi, że Personal Combat może dotyczyć tylko dwóch dowódców - w naszej Sellazji wódz macedoński powinien był stoczyć jeden pojedynek - nie dwa. Po pierwsze więc, wódz Zygfryda byłby tylko lekko ranny. Po drugie, mój wódz nie powinien walczyć "w drugiej rundzie" i ponosić śmierci.

Mimo wszystko, ja się świetnie bawiłem i myślę, że Zygfryd także.

Co do przekraczania tej rzeki, której nazwę już wyparłem ze swojej pamięci, to muszę powiedzieć, że w momencie poddania partii miałem:
- 44 punkty stracone
- trzy oddziały wysunięte do przodu i gotowe do okrążenia i wycięcia
- jedną ocalałą ciężką kawalerię

Zajęcze serce podyktowało mi więc poddanie się. Z drugiej strony, ludzie, którzy ze mną grali parę razy, wiedzą, że czasem mnie ponosi i raczej pochopnie przesuwam żetony. Było to widać w Sellazji (np. pod koniec) i przy wielu innych okazjach...
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Żartowałem z tym zajęczym sercem, żeby wyświetlić prawdę. :twisted:
Ze zdjęć ciężko mi było ocenić rozmiar strat macedońskich.
Trochę zdziwiony byłem taktyką scytyjską, bo jak pamiętam własne dokonania, to do walk dochodziło już w czasie przeprawy.Wydawało się nam, że o ile Aleksander bezboleśnie się przeprawi to szanse Scytów zmaleją.
Ale to tylko takie wrażenie, bo nie wypraktykowaliśmy różnych wariantów.
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

O mnie można prędzej powiedzieć "gorąca głowa"... no i niekiedy w trakcie bitwy tracę nadzieję. Dzięki temu czuję się blisko tyranów greckich jak Agatokles oraz jedynowładców jak Pyrrus... mimo, że brak mi zdolności wojskowych obu tych panów :P

Co zaś do tego przeprawiania się - o taktyce Zygfryda zdecydowała szybkostrzelność artylerii (2 razy podczas macedońskiego ETAPU plus 2 razy podczas KAŻDEJ scytyjskiej aktywacji/orders phase). Czasem więc lepiej poczekać - zwłaszcza, że Scytowie wygrywają, jeśli przeczekają piętnaście etapów.
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Moja dusza stratega "gebeohowskiego "wykstałciła się w Galii w obozach barbarzyńskich armii.
Runąć na wroga, związać walką i dobić ze skrzydła...
Z reguły bezskutecznie, bo autorzy dla armii rzymskiej i Cezara osobiście przewidzieli podobny zestaw promocyjnych uzdolnień czyniących walkę z nimi niemal beznadziejną jak dla Macedończyków i Aleksandra.
Niestety galijska taktyka nie bardzo sprawdza się przy dowodzeniu falangą...
A Scytowie to podobno przedsmak Mongołów ze średniowiecznego GBoH, czyli kupa strzelania z łuku, ucieczek, a mało walki wręcz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Starożytność i średniowiecze”