Richard III: The Wars of the Roses (Columbia Games)
Richard III: The Wars of the Roses (Columbia Games)
Ukazał się wreszcie trzeci potomek bloczkowej serii średniowiecznej Columbia Games (HotS, CR).
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/25277
Mapa piękna, cena wysoka. Zasady jak zawsze - 8 stron, a klimatu mnóstwo.
Ktoś może będzie sobie sprowadzał? To bym się dołączył.
Recenzja gry na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=119
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/25277
Mapa piękna, cena wysoka. Zasady jak zawsze - 8 stron, a klimatu mnóstwo.
Ktoś może będzie sobie sprowadzał? To bym się dołączył.
Recenzja gry na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=119
Ostatnio zmieniony piątek, 22 kwietnia 2011, 14:50 przez ozy, łącznie zmieniany 2 razy.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Kingmaker jest też dobry z tym ,że w tym wypadku jako gra dla dwu par .
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/987
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/987
"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun"
Sun Tzu
Sun Tzu
- janekbossko
- Sergent-Major
- Posty: 184
- Rejestracja: wtorek, 13 lutego 2007, 14:56
- Lokalizacja: Szczecin
Gra już jest od jakiegoś czasu w sprzedaży a tutaj cisza...
O HotS jest nawet kilka stron, czyżby Richard był po prostu kiepską gra?
O HotS jest nawet kilka stron, czyżby Richard był po prostu kiepską gra?
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez janekbossko, łącznie zmieniany 1 raz.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43339
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3918 times
- Been thanked: 2488 times
- Kontakt:
Będziemy grali niedługo z Wilkiem. W Łodzi też jest szykowana rozgrywka.
Zapewne w niedługim czasie pojawią się jakieś relacje.
Zapewne w niedługim czasie pojawią się jakieś relacje.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Tak, tak - ja byłbym chętny już nawet w następny piątek, zresztą jeszcze się zdzwonimy. Grę mam (nabyłem na Grenadierze), póki co udało mi się rozegrać jedną partyjkę (niepełną, bo mało czasu było) i jak na razie bardzo mi się podoba i są duże szanse, że podejdzie mi nawet bardziej niż Młot na Szkotów.
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
No, to zagraliśmy. Raleen pewnie wrzuci jakiś fajny, bardziej rozbudowany AAR, ja póki co zbieram informacje i doświadczenia do recenzji, którą podjąłem się spłodzić.
Grałem Lancastrami, którzy według internetowej doktryny mają niby trudniej. Nie jestem jeszcze pewny, czy jest tak w rzeczywistości, jako że mam wrażenie, że jest to po prostu pewna asymetria wymagająca odmiennych stylów gry (podobna jak ma to miejsce np. w Warriors of God, tam też na początku było sporo płaczu, że Anglicy za silni). Co prawda Yorkiści wygrali, ale na pewno popełniłem poważne błędy, zwłaszcza w zarządzaniu kartami na ręce, szczególnie w II kampanii (zasadniczo miałem kiepski pomysł na to, co zrobić z dwa razy posiadaną kartą "Plague", co zemściło się zwłaszcza wtedy, bo bardzo osłabiło mnie politycznie i tę fazę wojny z kretesem przegrałem, mimo obiecujących początków i wyraźnego zwycięstwa w I kampanii).
Ogólnie przekonanie o tym, że Lancastrowie mają trudniej może brać się z faktu, że Yorkowie mają nieco lepsze jednostki, co widać zwłaszcza na przykładzie najemników (z Burgundii, a zwłaszcza elitarna jednostka z Calais, współczynnik B4 ). W porównaniu z tym, najemne wojska na usługach Lancastrów rzeczywiście prezentują się dość mizernie - porównywalnie użyteczni są tylko Francuzi, Walijczycy nie dość że są słabi, to jeszcze trzeba wydać punkt akcji, żeby w ogóle pojawili się na planszy (pozostali najemnicy startują w swoich macierzystych ziemiach i nie trzeba za nich płacić), a przydatność Szkotów radykalnie ogranicza fakt, że muszą przedrzeć się przez tamtejsze góry i wrzosowiska, żeby wziąć udział w działaniach wojennych gdziekolwiek poza północną Anglią, a nie można przerzucać ich morzem. Mieliśmy też wrażenie, że nieco słabsze jest też samo lojalistyczne rycerstwo, ale tu trzeba by więcej pograć.
Jako Lancaster nie bardzo miałem pomysł na walkę na południu. O ile w moim "mateczniku" na północy Anglii, gdzie toczyła się pierwsza z trzech kampanii, z których składa się rozgrywka, byłem w stanie się obronić, mobilizując stronników, montując skuteczne kontruderzenie i wyrzucając buntowników z tej części kraju (stąd wygrana I kampania), to na południu nie było już tak różowo - tam siły Lancastrów mają bardzo ograniczone możliwości mobilizacyjne i trzeba umiejętnie wybierać, gdzie i z kim toczyć bitwy, a gdzie odpuścić. Drugą kampanię, toczącą się na południu już przegrałem dość wyraźnie i mam wrażenie, że to ona zaważyła na losach całej rozgrywki, bo w trzeciej, też na południu, już w zasadzie "gasiłem pożary" i nie zdołałem już przejąć inicjatywy w wojnie i o ile zdołałem zmniejszyć przewagę przeciwnika (wyginęło mi wtedy bardzo dużo możnych, co przekłada się na słabość polityczną, ale pod koniec wojny odważni szlachcice ze szkockiego pogranicza - Lord Westmoreland i Lord Northumberland opanowali Londyn po desancie morskim, co nieco wzmocniło moją pozycję ), już nie udało mi się odwrócić losów konfliktu.
Nie mam wątpliwości, że ta gra ujawnia wszystkie swoje walory dopiero przy pewnym doświadczeniu graczy, bo bardzo istotne są tu niuanse mapy (gdzie i kim się bronić, gdzie atakować itd., bo ważne są bonusy obronne) oraz możliwości poszczególnych jednostek. Sprawia to, że na recenzję trzeba będzie jeszcze nieco poczekać, bo tu jest naprawdę sporo do poznawania, mimo ogólnej prostoty systemu (a jeszcze później na rozegranie czekają scenariusze ze strony wydawcy). Na razie gra mi się bardzo podoba, ale z opiniami się raczej wstrzymuję na razie, aż nie pogram więcej, a poza tym pełniej wyrażę je w recenzji właśnie.
Grałem Lancastrami, którzy według internetowej doktryny mają niby trudniej. Nie jestem jeszcze pewny, czy jest tak w rzeczywistości, jako że mam wrażenie, że jest to po prostu pewna asymetria wymagająca odmiennych stylów gry (podobna jak ma to miejsce np. w Warriors of God, tam też na początku było sporo płaczu, że Anglicy za silni). Co prawda Yorkiści wygrali, ale na pewno popełniłem poważne błędy, zwłaszcza w zarządzaniu kartami na ręce, szczególnie w II kampanii (zasadniczo miałem kiepski pomysł na to, co zrobić z dwa razy posiadaną kartą "Plague", co zemściło się zwłaszcza wtedy, bo bardzo osłabiło mnie politycznie i tę fazę wojny z kretesem przegrałem, mimo obiecujących początków i wyraźnego zwycięstwa w I kampanii).
Ogólnie przekonanie o tym, że Lancastrowie mają trudniej może brać się z faktu, że Yorkowie mają nieco lepsze jednostki, co widać zwłaszcza na przykładzie najemników (z Burgundii, a zwłaszcza elitarna jednostka z Calais, współczynnik B4 ). W porównaniu z tym, najemne wojska na usługach Lancastrów rzeczywiście prezentują się dość mizernie - porównywalnie użyteczni są tylko Francuzi, Walijczycy nie dość że są słabi, to jeszcze trzeba wydać punkt akcji, żeby w ogóle pojawili się na planszy (pozostali najemnicy startują w swoich macierzystych ziemiach i nie trzeba za nich płacić), a przydatność Szkotów radykalnie ogranicza fakt, że muszą przedrzeć się przez tamtejsze góry i wrzosowiska, żeby wziąć udział w działaniach wojennych gdziekolwiek poza północną Anglią, a nie można przerzucać ich morzem. Mieliśmy też wrażenie, że nieco słabsze jest też samo lojalistyczne rycerstwo, ale tu trzeba by więcej pograć.
Jako Lancaster nie bardzo miałem pomysł na walkę na południu. O ile w moim "mateczniku" na północy Anglii, gdzie toczyła się pierwsza z trzech kampanii, z których składa się rozgrywka, byłem w stanie się obronić, mobilizując stronników, montując skuteczne kontruderzenie i wyrzucając buntowników z tej części kraju (stąd wygrana I kampania), to na południu nie było już tak różowo - tam siły Lancastrów mają bardzo ograniczone możliwości mobilizacyjne i trzeba umiejętnie wybierać, gdzie i z kim toczyć bitwy, a gdzie odpuścić. Drugą kampanię, toczącą się na południu już przegrałem dość wyraźnie i mam wrażenie, że to ona zaważyła na losach całej rozgrywki, bo w trzeciej, też na południu, już w zasadzie "gasiłem pożary" i nie zdołałem już przejąć inicjatywy w wojnie i o ile zdołałem zmniejszyć przewagę przeciwnika (wyginęło mi wtedy bardzo dużo możnych, co przekłada się na słabość polityczną, ale pod koniec wojny odważni szlachcice ze szkockiego pogranicza - Lord Westmoreland i Lord Northumberland opanowali Londyn po desancie morskim, co nieco wzmocniło moją pozycję ), już nie udało mi się odwrócić losów konfliktu.
Nie mam wątpliwości, że ta gra ujawnia wszystkie swoje walory dopiero przy pewnym doświadczeniu graczy, bo bardzo istotne są tu niuanse mapy (gdzie i kim się bronić, gdzie atakować itd., bo ważne są bonusy obronne) oraz możliwości poszczególnych jednostek. Sprawia to, że na recenzję trzeba będzie jeszcze nieco poczekać, bo tu jest naprawdę sporo do poznawania, mimo ogólnej prostoty systemu (a jeszcze później na rozegranie czekają scenariusze ze strony wydawcy). Na razie gra mi się bardzo podoba, ale z opiniami się raczej wstrzymuję na razie, aż nie pogram więcej, a poza tym pełniej wyrażę je w recenzji właśnie.
- Arteusz
- Praetor
- Posty: 3144
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
- Lokalizacja: Kielce
- Been thanked: 1 time
Zagraliśmy wczoraj z Raleenem w Łodzi w Richarda.
Gra na szkielecie zasad innych gier Columbia Games (głównie Hammer of the Scots i Crusader Rexa; bliżej jej do tego pierwszego tytułu). W sumie niewiele nowości, ale grało się przyjemnie. Edycyjne też standard Columbii, choć na plus jest to że w końcu zmieniono rewersy kart z tych obleśnych, nieklimatycznych reklam wydawcy na rysunek nawiązujący do gry. Ogólnie fajnie i grywalnie. W końcu działa to na sprawdzonej mechanice. Zastanawialiśmy się trochę żartem czy na tym zasadach da się zrobić każdą epokę i każdy konflikt, lekko tylko modyfikując przepisy.
Gra na szkielecie zasad innych gier Columbia Games (głównie Hammer of the Scots i Crusader Rexa; bliżej jej do tego pierwszego tytułu). W sumie niewiele nowości, ale grało się przyjemnie. Edycyjne też standard Columbii, choć na plus jest to że w końcu zmieniono rewersy kart z tych obleśnych, nieklimatycznych reklam wydawcy na rysunek nawiązujący do gry. Ogólnie fajnie i grywalnie. W końcu działa to na sprawdzonej mechanice. Zastanawialiśmy się trochę żartem czy na tym zasadach da się zrobić każdą epokę i każdy konflikt, lekko tylko modyfikując przepisy.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43339
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3918 times
- Been thanked: 2488 times
- Kontakt:
Relacja z rozgrywki na Portalu Strategie:
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=121
Autorem relacji jest Raleen.
http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=121
Autorem relacji jest Raleen.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 11 kwietnia 2011, 21:46 przez Raleen, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Tak tylko dodam, że wykazałeś się trafną intuicją, twierdząc, iż coś knocimy z tymi rezerwami w obronie. Przeprowadziłem gruntowne śledztwo, które wykazało, że w momencie kiedy obrońcy zejdą w pierwszej turze bitwy wszystkie jednostki, staje się on atakującym, tzn. wchodzą te jednostki co miały być rezerwowymi, ewentualnie ponoszą jakieś straty, o ile zostały jeszcze jakieś do rozdzielenia, po czym kontrolę ma dotychczasowy broniący, co zmienia nieco postać rzeczy i faktycznie mogło mi nieco pomóc w kilku sytuacjach. W instrukcji jest to zresztą napisane niezbyt jasno, jak dla mnie, a już na pewno nie w miejscu, gdzie można by się tego spodziewać (nie wiem jak w wersji 1.02, która wisi na stronie producenta, w pudełku z grą jest 1.01, może coś uściślili, bo w nowej ponoć nie ma zmian w samych przepisach, tylko parę rzeczy przeformułowali). Ja zresztą z paru względów ogólnie nie jestem entuzjastą instrukcji z Columbii, ale o tym w recenzji.
- janekbossko
- Sergent-Major
- Posty: 184
- Rejestracja: wtorek, 13 lutego 2007, 14:56
- Lokalizacja: Szczecin
No dobra ale jak wrażenia?
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez janekbossko, łącznie zmieniany 1 raz.
- Arteusz
- Praetor
- Posty: 3144
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
- Lokalizacja: Kielce
- Been thanked: 1 time
Jak ktoś lubi Hammer of the Scots to i polubi Richarda III.
Jak ktoś lubi gry Columbia Games to i polubi Richarda III.
Dla mnie fajna gra. Dość krótka rozgrywka, dużo się dzieje, proste zasady.
Jak ktoś lubi gry Columbia Games to i polubi Richarda III.
Dla mnie fajna gra. Dość krótka rozgrywka, dużo się dzieje, proste zasady.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".