polo pisze:Przecież dyplomacja jest zakazana w Pax Romana z wyjątkiem możliwości użycia kartki
Pax Romana (GMT)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43394
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3968 times
- Been thanked: 2527 times
- Kontakt:
A to przepraszam, z tego wnioskowałem, że jest inaczej:
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Aldarus
- Chef de bataillon
- Posty: 1021
- Rejestracja: wtorek, 12 września 2006, 08:56
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
- Been thanked: 12 times
Dla mnie gra na więcej niż 2 graczy w której, nieco na siłę, ogranicza się dyplomację, to jakieś nieporozumienie. Po to się gra w gry wieloosobowe, aby ręką jednego kolegi drugiemu koledze sztylet w plecy wbić
Więc Pax jak dla mnie to tylko z opcją "pełnej dyplomacji" (choć akurat tak popularne w takich sytuacjach wycieczki graczy w ustronne miejsca to bym nieco ograniczył - ale zawsze można znaleźć rozsądny kompromis).
Więc Pax jak dla mnie to tylko z opcją "pełnej dyplomacji" (choć akurat tak popularne w takich sytuacjach wycieczki graczy w ustronne miejsca to bym nieco ograniczył - ale zawsze można znaleźć rozsądny kompromis).
Nie dyskutuj z idiotą.
Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, potem pokona doświadczeniem.
Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, potem pokona doświadczeniem.
Cóż, także jestem za ograniczeniem swobodnego "talkowania". Przecież zawsze jest ta opcja szybkiej wypłaty talentów i przekupienia wroga, by na nas nie napadał - w chwili, gdy chce to zrobić. Czyli jest tak: karty w wersji advanced symulują wielką politykę, strategiczne sojusze itp., a talenty wypłacane w reakcji to po prostu drobna polityka przy sporach granicznych. Mi się podoba
- Aldarus
- Chef de bataillon
- Posty: 1021
- Rejestracja: wtorek, 12 września 2006, 08:56
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
- Been thanked: 12 times
Dla mnie 4 osoby nad planszą, które nie mogą się praktycznie odezwać do siebie, aby nie być posądzone o to, że łamią przepisy to trochę dziwne.
Co do historii, to pewnie trochę przykładów by się znalazło - może nie formalnych sojuszy, ale różnego rodzaju umów z pewnością tak. Historyczność z resztą mamy tu nieco umowną, gdyż choćby np. państwa zostały niejako zgeneralizowane (przynajmniej jeśli chodzi o Grecję i Wschód).
Mogę się więc zgodzić, że np. karty umożliwiają formalną współpracę (współdziałanie wojsk, cedowanie terytoriów itd.). Ale zakazanie swobodnego składania oświadczeń typu: "zajęcie Syrakuz potraktuję jako powód do wojny", czy "proponuję ustalenie wspólnej granicy na linii Pirenejów" to chyba przesada. No, ale zależy co kto lubi
Co do historii, to pewnie trochę przykładów by się znalazło - może nie formalnych sojuszy, ale różnego rodzaju umów z pewnością tak. Historyczność z resztą mamy tu nieco umowną, gdyż choćby np. państwa zostały niejako zgeneralizowane (przynajmniej jeśli chodzi o Grecję i Wschód).
Mogę się więc zgodzić, że np. karty umożliwiają formalną współpracę (współdziałanie wojsk, cedowanie terytoriów itd.). Ale zakazanie swobodnego składania oświadczeń typu: "zajęcie Syrakuz potraktuję jako powód do wojny", czy "proponuję ustalenie wspólnej granicy na linii Pirenejów" to chyba przesada. No, ale zależy co kto lubi
Nie dyskutuj z idiotą.
Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, potem pokona doświadczeniem.
Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, potem pokona doświadczeniem.
- polo
- Sous-lieutenant
- Posty: 363
- Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 19:24
- Lokalizacja: Pruszków
Tego typu oświadczenia są dozwolone i stosowane.
Jak chcesz komuś dokopać to mu dokopiesz. Nie musisz się bawić w formalne wypowiadanie wojny, czy też wiązanie sobie rąk sojuszem.
Nie ma aż tak ścisłych zasad o wypowiadaniu wojny jak to ma miejsce na przykład w Here I Stand.
Po prostu totalna nawalanka w stylu K1. No mercy!
Jak chcesz komuś dokopać to mu dokopiesz. Nie musisz się bawić w formalne wypowiadanie wojny, czy też wiązanie sobie rąk sojuszem.
Nie ma aż tak ścisłych zasad o wypowiadaniu wojny jak to ma miejsce na przykład w Here I Stand.
Po prostu totalna nawalanka w stylu K1. No mercy!
Uważam że jawna dyplomacja znacznie uatrakcyjnia rozgrywkę. Żywiołowe interakcje pomiędzy graczami szczególnie podczas rozgrywki "face to face" to dodatkowy smaczek gry. Gra dzięki prowadzonej na żywo dyplomacji zyskuje "ludzki wymiar".
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez WP, łącznie zmieniany 1 raz.
si vis pacem, para bellum
-
- Censor
- Posty: 6598
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
- Has thanked: 79 times
- Been thanked: 180 times
No niby były, ale... jak do Italii wpadł Pyrrus to zaczęły się kontakty Rzymu z Egiptem... potem mamy sojusz (układ?) z Kartaginą anty-pyrrusowy, potem sojusz Kartaginy z Macedonią (II wojna punicka) skontrowany układem z Rzymu z Etolami i innymi państwami greckimi...
Poza tym coś takiego jak sformalizowany sojusz w zasadzie w Pax Romana nie istnieje, w każdym razie nie w takiej postaci jak np. w Sword of Rome, gdzie sojusz wiąże do końca etapu, a jego złamanie kosztuje 3 punkty Political Supportu...
Rozmowy typu "weź go zaatakuj, bo jak on mnie zje teraz, to potem nie będziesz miał osłony przed tym trzecim" są IMHO całkiem istotnym elementem gry i dodającym sporo smaczku.
Poza tym coś takiego jak sformalizowany sojusz w zasadzie w Pax Romana nie istnieje, w każdym razie nie w takiej postaci jak np. w Sword of Rome, gdzie sojusz wiąże do końca etapu, a jego złamanie kosztuje 3 punkty Political Supportu...
Rozmowy typu "weź go zaatakuj, bo jak on mnie zje teraz, to potem nie będziesz miał osłony przed tym trzecim" są IMHO całkiem istotnym elementem gry i dodającym sporo smaczku.
-
- Censor
- Posty: 6598
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
- Has thanked: 79 times
- Been thanked: 180 times
Rozmowy tego typu jak wspomniałem symulują coś, czego nie ma, a mianowicie rozważania toczone na dworach władców czy w rzymskiej Kurii - co zrobić w danym momencie. Skala gry to 25 lat na etap - przez taki czas naprawdę dużo może się wydarzyć. "Sugestia" innego gracza może być równie dobrze uznana za "głos opozycyjnego stronnictwa" w Twoim własnym państwie. I wcale nie jest to ahistoryczne.
Można przyjąć, że zagranie karty "Sojusz" wymusza pewien układ sformalizowany, za złamanie którego grożą jakieś sankcje - aczkolwiek trudno w tym momencie określić, jakie. Po prostu pod tym względem Pax jest bardzo płynny i nawet ewentualne zawiązanie sojuszu nie oznacza, że dotrwa on do końca etapu.
BTW: na kartach Sojuszu z Rodos i Sojuszu z Pergamonem widnieje dodatkowy wymóg jednoczesnego zagrania karty Sojuszu, żeby taki sojusz zaistniał => grał ktoś w ten sposób? My jak dotąd nie - IMHO jest na to zbyt mała szansa, żeby dostać jednocześnie obie te karty do ręki w jednej turze; a czekać do następnej...
Można przyjąć, że zagranie karty "Sojusz" wymusza pewien układ sformalizowany, za złamanie którego grożą jakieś sankcje - aczkolwiek trudno w tym momencie określić, jakie. Po prostu pod tym względem Pax jest bardzo płynny i nawet ewentualne zawiązanie sojuszu nie oznacza, że dotrwa on do końca etapu.
BTW: na kartach Sojuszu z Rodos i Sojuszu z Pergamonem widnieje dodatkowy wymóg jednoczesnego zagrania karty Sojuszu, żeby taki sojusz zaistniał => grał ktoś w ten sposób? My jak dotąd nie - IMHO jest na to zbyt mała szansa, żeby dostać jednocześnie obie te karty do ręki w jednej turze; a czekać do następnej...
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Darth Stalin, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie ma takiego wymogu. Ani na kartach, ani w instrukcji w opisie tych kart.Darth Stalin pisze:BTW: na kartach Sojuszu z Rodos i Spojuszu z Pergamonem widnieje dodatkowy wymóg jednoczesnego zagrania karty Sojuszu, żeby taki sojusz zaistniał => grał ktoś w ten sposób? My jak dotąd nie - IMHO jest na to zbyt mała szansa, zeby dostac jednocześnie obie te karty do ręki w jednej turze; a czekać do następnej...
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
W ostatnią sobotę miałem okazję i przyjemność uczestniczyć w rozgrywce na czterech. Cóż, biorąc pod uwagę kontrowersje co do zasad oraz dysputy polityczne i na tematy ogólne, w ciągu prawie siedmiu godzin gry zrobiliśmy trzy etapy. Według autora powinniśmy zrobić siedem etapów (1 na godzinę), ale według wszystkich uczestników 1,5 godziny na etap jest bardziej realne.
Gra skończyła się chyba zwycięstwem Kartaginy, która podbiła Hiszpanię, Sycylię (Syrakuzy broniły się mocno...), jakieś drobne miasta w Dalmacji, a zachęcona pewną pustką militarną na półwyspie, zdobyła Rzym. Sam Rzym podbił niezły kawałek Galii i Germanii, zdobył nadgryzioną przez Kartaginę Pellę i wybudował wiele wspaniałych miast. Grecja dzięki Pyrrusowi podbiła Mezję i okolice, przegrała bitwę z siłami Wschodu w Azji Mniejszej, podbiła wybrzeże Morza Czarnego i na koniec o mały figiel nie straciła całej armii płynącej na podbój kartagińskiej Afryki, gdy tylko złą pogoda uniemożliwiła akcję floty kartagińskiej. A Wschód zajął połowę Azji Mniejszej, zaczął budować jakieś miasta, ale wybuchła wojna domowa i dwie wielkie armie wschodnie wymordowały się nawzajem. Cały trzeci etap Wschód spędził więc patrząc smętnie na zmagania na zachodzie i dopingując Grecję w jej rozpaczliwej obronie przed skoordynowanymi akcjami kartagińsko-rzymskimi.
Czyli dużo się działo. Najśmieszniejsze jest to, że jako gracz wschodni pod koniec drugiego etapu miałem pomysł na „ubezpieczenie wypadkowe”. W dwóch ruchach zostawić obu wschodnich wodzów samych, bez jednego żołnierza. I niech sobie wojna domowa wybucha... mało to historyczne zagranie, ale skuteczne. Przecież skoro wodzowie mają się aktywować z tym, co mają i atakować wszystko, co na drodze i w zasięgu, nie mogą zgarniać wojsk po drodze. Tylko po co stwarzać zasady wojny sukcesorów, gdy tak łatwo je obejść? Strata dwóch stabilności jest karą minimalna w porównaniu z zagłada całej armii. Inni gracze też trochę narzekali, każdy w swoim obszarze i swoim humorze. Ale gra nie jest zła. Wspólne zastrzeżenie mieliśmy tylko do bitew. Jak Raj słusznie zauważył, kilka rzutów jedynkowych podczas bitew może rozwalić państwo, brak jakiegoś uśrednienia. Czyli trzeba iść jakąś masą, aby chociaż stąd pozyskać shifty. Ale wtedy i straty są kolosalne.
Gra skończyła się chyba zwycięstwem Kartaginy, która podbiła Hiszpanię, Sycylię (Syrakuzy broniły się mocno...), jakieś drobne miasta w Dalmacji, a zachęcona pewną pustką militarną na półwyspie, zdobyła Rzym. Sam Rzym podbił niezły kawałek Galii i Germanii, zdobył nadgryzioną przez Kartaginę Pellę i wybudował wiele wspaniałych miast. Grecja dzięki Pyrrusowi podbiła Mezję i okolice, przegrała bitwę z siłami Wschodu w Azji Mniejszej, podbiła wybrzeże Morza Czarnego i na koniec o mały figiel nie straciła całej armii płynącej na podbój kartagińskiej Afryki, gdy tylko złą pogoda uniemożliwiła akcję floty kartagińskiej. A Wschód zajął połowę Azji Mniejszej, zaczął budować jakieś miasta, ale wybuchła wojna domowa i dwie wielkie armie wschodnie wymordowały się nawzajem. Cały trzeci etap Wschód spędził więc patrząc smętnie na zmagania na zachodzie i dopingując Grecję w jej rozpaczliwej obronie przed skoordynowanymi akcjami kartagińsko-rzymskimi.
Czyli dużo się działo. Najśmieszniejsze jest to, że jako gracz wschodni pod koniec drugiego etapu miałem pomysł na „ubezpieczenie wypadkowe”. W dwóch ruchach zostawić obu wschodnich wodzów samych, bez jednego żołnierza. I niech sobie wojna domowa wybucha... mało to historyczne zagranie, ale skuteczne. Przecież skoro wodzowie mają się aktywować z tym, co mają i atakować wszystko, co na drodze i w zasięgu, nie mogą zgarniać wojsk po drodze. Tylko po co stwarzać zasady wojny sukcesorów, gdy tak łatwo je obejść? Strata dwóch stabilności jest karą minimalna w porównaniu z zagłada całej armii. Inni gracze też trochę narzekali, każdy w swoim obszarze i swoim humorze. Ale gra nie jest zła. Wspólne zastrzeżenie mieliśmy tylko do bitew. Jak Raj słusznie zauważył, kilka rzutów jedynkowych podczas bitew może rozwalić państwo, brak jakiegoś uśrednienia. Czyli trzeba iść jakąś masą, aby chociaż stąd pozyskać shifty. Ale wtedy i straty są kolosalne.
No wlasnie nie da sie tego obejsc. Jednym z wodzow Grek wykonuje Military Operation (Wschod traci przez to jeden AM w tym etapie), co znaczy, ze moze zbierac dowoli wojsko po drodze do drugiego wodza, atakowac co chce, plywac po DSTP (jesli inaczej nie moze dostac sie do drugiego wodza), itp. Jak atakuje drugiego wodza, ktory nie ma armii, to po prostu przechodzi przez niego (eliminuje go) i robi dalej, co mu sie zywnie podoba, az do wykorzystania punktow ruchu.dezerter pisze:Najśmieszniejsze jest to, że jako gracz wschodni pod koniec drugiego etapu miałem pomysł na „ubezpieczenie wypadkowe”. W dwóch ruchach zostawić obu wschodnich wodzów samych, bez jednego żołnierza. I niech sobie wojna domowa wybucha... mało to historyczne zagranie, ale skuteczne. Przecież skoro wodzowie mają się aktywować z tym, co mają i atakować wszystko, co na drodze i w zasięgu, nie mogą zgarniać wojsk po drodze. Tylko po co stwarzać zasady wojny sukcesorów, gdy tak łatwo je obejść?
Dwa shifty a nie dwie kostkiWP pisze:Są jeszcze karty np. "Tactical surprise" (rzut dwiema kośćmi w bitwie).
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Dwa shifty - też nieźleJB pisze:Dwa shifty a nie dwie kostkiWP pisze:Są jeszcze karty np. "Tactical surprise" (rzut dwiema kośćmi w bitwie).
Wschód może sobie kombinować ale i tak nie uniknie niespodzianek np. zniszczenia Aleksandrii przez niewdzięcznego wodza (jak mnie to spotkało).
Grek także może mieć problemy np. wojnę sukcesorów. Ostatnio (w trakcie rozgrywki płockiej) jedna rozzłoszczona armia grecka zniszczyła Pellę i obległa ze stratami Ateny.
si vis pacem, para bellum