Wilderness War (GMT)
Re: Wilderness War (GMT)
Najlepiej grac full campaign skrocona o dwa lata (do konca 1760 roku). Ze wszystkimi zasadami opcjonalnymi.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Re: Wilderness War (GMT)
Zupełnie się nie zgadzam, Francuz jako takie szanse ma tylko Annus Mirabelis.JB pisze:Najlepiej grac full campaign skrocona o dwa lata (do konca 1760 roku). Ze wszystkimi zasadami opcjonalnymi.
Mówimy gierka, myślimy zjarka.
Youtube nie jest od tego, żeby ludzie go oglądali, tylko od tego, żeby dawali suby - WojennikTV
Youtube nie jest od tego, żeby ludzie go oglądali, tylko od tego, żeby dawali suby - WojennikTV
Re: Wilderness War (GMT)
To widac slaby ten Francuz u was W Annus Mirabilis nawet nie gralem, wydalo mi sie przegiete na strone Francuza. Natomiast granie pelnej kampanii, ale tylko do 1760, daje szanse i jednej i drugiej stronie. Czesto wtedy decyduje sie w ostatnim etapie, czy Francuz wygra na punkty, czy Anglik z automatu.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Re: Wilderness War (GMT)
U nas to Anglik jest naprawdę dobry! Wydaje mi się, że bardziej przegięta niż Annus Mirabelis na stronę Francuza, jest zasada opcjonalna, z którą rozumiem grasz - karne PZ dla Anglika w dwóch pierwszych latach wojny za regularsów. W AM przez całą grę znaczenie ma tempo, przez co gra jest ciekawsza. Głównym sojusznikiem Francuza jest upływający czas. Natomiast grając 12 rozdań Anglik może z Francuzem zrobić wszystko. Swoją drogą chętnie zagram z Tobą na vassalu, żeby dowieść swojej tezy
Mówimy gierka, myślimy zjarka.
Youtube nie jest od tego, żeby ludzie go oglądali, tylko od tego, żeby dawali suby - WojennikTV
Youtube nie jest od tego, żeby ludzie go oglądali, tylko od tego, żeby dawali suby - WojennikTV
Re: Wilderness War (GMT)
Oczywiscie, ze gralem z ta zasada. Nie jest przegieta ani troche. Dziala na obie strony konfliktu w pierwszych dwoch latach. Chociaz to Anglik ma wiecej kart uzupelnien i musi zdecydowac, czy idzie w automatyczne zwyciestwo i gra Regularsow, czy gra na punkty i nie zagrywa uzupelnien. Tak czy inaczej Francuz dostaje, albo czas, albo PZ.
W kampanii do 1760 roku czas ma rowniez wielkie znaczenie, czy Anglik zdazy zajac wszystko, czy nie (12 rozdan to wbrew pozorom nie jest duzo, zeby byc pewnym wygranej), a do tego mozliwe jest jeszcze wygranie z automatu Francuza na PZ.
Jedna gra niczego nie udowodni. Potrzeba by rozegrac ich kilka, a kazda bedzie trwac 5-6 godzin. Troche nie mam czasu i ochoty na to. Poza tym moje spostrzezenie odnosnie scenariusza i jego balansu nie jest teza, tylko opiera sie na rozegranych kilku grach w takim ukladzie, zarowno jedna jak i druga strona. Ja juz to sobie "poudowadnialem".
Najlepiej jak janekbossko zagra sobie w jeden i drugi scenariusz i wtedy zdecyduje, ktory lepiej chodzi w ich przypadku.
W kampanii do 1760 roku czas ma rowniez wielkie znaczenie, czy Anglik zdazy zajac wszystko, czy nie (12 rozdan to wbrew pozorom nie jest duzo, zeby byc pewnym wygranej), a do tego mozliwe jest jeszcze wygranie z automatu Francuza na PZ.
Jedna gra niczego nie udowodni. Potrzeba by rozegrac ich kilka, a kazda bedzie trwac 5-6 godzin. Troche nie mam czasu i ochoty na to. Poza tym moje spostrzezenie odnosnie scenariusza i jego balansu nie jest teza, tylko opiera sie na rozegranych kilku grach w takim ukladzie, zarowno jedna jak i druga strona. Ja juz to sobie "poudowadnialem".
Najlepiej jak janekbossko zagra sobie w jeden i drugi scenariusz i wtedy zdecyduje, ktory lepiej chodzi w ich przypadku.
Ostatnio zmieniony sobota, 14 stycznia 2012, 13:02 przez JB, łącznie zmieniany 1 raz.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
- janekbossko
- Sergent-Major
- Posty: 184
- Rejestracja: wtorek, 13 lutego 2007, 14:56
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Wilderness War (GMT)
W kampanii na pewno wszystkie opcjonalne. No i gre ciagnac tylko do konca 1760. W AM nie gralem, wiec maciunia pewnie napisze, czy i ktore uzywac.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Re: Wilderness War (GMT)
Polecam tą o stratach milicji.
Mówimy gierka, myślimy zjarka.
Youtube nie jest od tego, żeby ludzie go oglądali, tylko od tego, żeby dawali suby - WojennikTV
Youtube nie jest od tego, żeby ludzie go oglądali, tylko od tego, żeby dawali suby - WojennikTV
Re: Wilderness War (GMT)
Wszedłem w posiadanie w/w gry - pochwalę się że mam tą z "twardą" planszą.
Czy ma ktoś tłumaczenie instrukcji?
Mam doświadczenie z podobnymi grami, ale mi mimo wszystko lepiej skonfrontować wszystko ze "spolszczoną" instrukcją.
Czy ma ktoś tłumaczenie instrukcji?
Mam doświadczenie z podobnymi grami, ale mi mimo wszystko lepiej skonfrontować wszystko ze "spolszczoną" instrukcją.
http://www.freha.pl - Forum Rekreacji Historycznych
Re: Wilderness War (GMT)
A możesz mi podesłać, czy będzie to z mojej strony zbyt wymagająca prośba?
indar@grod.org
indar@grod.org
http://www.freha.pl - Forum Rekreacji Historycznych
- Petru Rares
- Capitaine
- Posty: 821
- Rejestracja: poniedziałek, 1 czerwca 2009, 22:37
- Lokalizacja: Bełchatów/Warszawa
- Has thanked: 2 times
- Been thanked: 13 times
Re: Wilderness War (GMT)
Po dość długiej przerwie odświeżyliśmy jakiś czas temu z Bambroughem temat WWr. Na tapetę poszedł scenariusz wczesnej kampanii (1755-1759). Francuzami dowodził Bambrough, ja pozostałem wiernym synem Albionu. Scenariusz wydaje się ciekawy, ponieważ podobnie jak w Annus Mirabilit Anglik działa pod presją czasu (może nie tak wyraźną, ale zawsze). Zaczyna wszak z mniejszymi siłami, co jednak najprawdopodobniej szybko się zmieni. W naszej rozgrywce ostatecznie zwycięstwo przypadło Francji, mimo iż dopiero pod koniec rozgrywki Francuzi dostali do ręki kartę Dyplomatycznej Rewolucji. Anglicy mieli Williama Pitta znacznie wcześniej i co ważne, najszybciej jak to możliwe otrzymali doborowe posiłki dowodzone przez Wollfe’a. Mimo to nie pohasali. Zdobyli co prawda całkiem gładko Louisbourg (zrobił to oczywiście ww. wódz), zdecydowanie mniej gładko Ohio Forks i podeszli pod Montreal, jednak stracili zbyt dużo PZ ze względu na bitwy (raczej niewielkie) w których brytyjscy dowódcy mieli zwykle niebywałego pecha. Sytuacja Anglików była w pewnym momencie dramatyczna: w centralnej części zabrakło sił mogących zagrodzić Montcalmowi drogę na Albany. Wollf musiał porzucić plany zdobycia przyczółka w Kanadzie i ruszyć morzem do Nowego Jorku. Objęcie przez niego dowództwa uchroniło północne departamenty od wizji inwazji. Następnie Anglicy parli wytrwale na północ, w ślad za Francuzami wycofującymi się na z góry zaplanowane pozycje. W międzyczasie, w zwycięskiej dla sibie bitwie zginął Montcalm, co stało się dla nas już swego rodzaju stałym elementem naszych rozgrywek (ginie zawsze). Francuzi odpowiadali podrzucaniem zatrutej żywności i pledów z czarną ospą – bodaj ze trzy razy, ale stosunkowo nieskutecznie. Przetrzebione nieco siły angielskie, w ostatnim roku kampanii podeszły pod Montreal, ale zostały spod niego odpechnięte przez następcę Montcalma-Levisa. W tzw. międzyczasie Francuzi chwilowo oblegali Oswego-na szczęście nieskutecznie. Rajdów było niewiele, spłonęła jakaś palisada podpalona przez Pottawatomi, ale próby wdarcia się w rolnicze tereny zostały udaremnione przez milicję południowych departamentów. Poparcie dla wojny wśród kolonistów było niewielkie, z drugiej jednak strony masowo zaciągali się do milicji departamentowych (widocznie uznali, że królewski rząd nie będzie potrafił ich obronić). Francuzi dostawali liczne uzupełnienia, choć nie w postaci nowych regimentów, a w postaci rekrutów wcielanych do obecnie walczących jednostek.
Jako się rzekło zwyciężyli Francuzi, i to mimo śmierci Montcalma i mniejszej liczbie kart. Uważam, że gra tą stroną jest co prawda bardziej wymagająca, lecz zdecydowanie nie beznadziejna, a wręcz przynosząca dużo satysfakcji.
Jako się rzekło zwyciężyli Francuzi, i to mimo śmierci Montcalma i mniejszej liczbie kart. Uważam, że gra tą stroną jest co prawda bardziej wymagająca, lecz zdecydowanie nie beznadziejna, a wręcz przynosząca dużo satysfakcji.
- Leliwa
- Hetman polny koronny
- Posty: 5300
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
- Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
- Has thanked: 39 times
- Been thanked: 256 times
Re: Wilderness War (GMT)
Zgadzam się. Pamiętam jeszcze starcie u Petru na Grochowie, gdy graliśmy ten scenariusz. Indianie francuscy szaleli, ale sama armia francuska też potrafiła wpaść w zasadzkę anglo-irokezką. Montcalm oczywiście zginął, ale wcześniej poległa też cała gromada Brytów. Wolfe przybył trochę za późno i skończyło się remisem na punkty, co oznaczało jak się zdaje wskazanie na Francuzów.Petru Rares pisze:Po dość długiej przerwie odświeżyliśmy jakiś czas temu z Bambroughem temat WWr. Na tapetę poszedł scenariusz wczesnej kampanii (1755-1759). Francuzami dowodził Bambrough, ja pozostałem wiernym synem Albionu. Scenariusz wydaje się ciekawy, ponieważ podobnie jak w Annus Mirabilit Anglik działa pod presją czasu (może nie tak wyraźną, ale zawsze). Zaczyna wszak z mniejszymi siłami, co jednak najprawdopodobniej szybko się zmieni. W naszej rozgrywce ostatecznie zwycięstwo przypadło Francji, mimo iż dopiero pod koniec rozgrywki Francuzi dostali do ręki kartę Dyplomatycznej Rewolucji. Anglicy mieli Williama Pitta znacznie wcześniej i co ważne, najszybciej jak to możliwe otrzymali doborowe posiłki dowodzone przez Wollfe’a. Mimo to nie pohasali. Zdobyli co prawda całkiem gładko Louisbourg (zrobił to oczywiście ww. wódz), zdecydowanie mniej gładko Ohio Forks i podeszli pod Montreal, jednak stracili zbyt dużo PZ ze względu na bitwy (raczej niewielkie) w których brytyjscy dowódcy mieli zwykle niebywałego pecha. Sytuacja Anglików była w pewnym momencie dramatyczna: w centralnej części zabrakło sił mogących zagrodzić Montcalmowi drogę na Albany. Wollf musiał porzucić plany zdobycia przyczółka w Kanadzie i ruszyć morzem do Nowego Jorku. Objęcie przez niego dowództwa uchroniło północne departamenty od wizji inwazji. Następnie Anglicy parli wytrwale na północ, w ślad za Francuzami wycofującymi się na z góry zaplanowane pozycje. W międzyczasie, w zwycięskiej dla sibie bitwie zginął Montcalm, co stało się dla nas już swego rodzaju stałym elementem naszych rozgrywek (ginie zawsze). Francuzi odpowiadali podrzucaniem zatrutej żywności i pledów z czarną ospą – bodaj ze trzy razy, ale stosunkowo nieskutecznie. Przetrzebione nieco siły angielskie, w ostatnim roku kampanii podeszły pod Montreal, ale zostały spod niego odpechnięte przez następcę Montcalma-Levisa. W tzw. międzyczasie Francuzi chwilowo oblegali Oswego-na szczęście nieskutecznie. Rajdów było niewiele, spłonęła jakaś palisada podpalona przez Pottawatomi, ale próby wdarcia się w rolnicze tereny zostały udaremnione przez milicję południowych departamentów. Poparcie dla wojny wśród kolonistów było niewielkie, z drugiej jednak strony masowo zaciągali się do milicji departamentowych (widocznie uznali, że królewski rząd nie będzie potrafił ich obronić). Francuzi dostawali liczne uzupełnienia, choć nie w postaci nowych regimentów, a w postaci rekrutów wcielanych do obecnie walczących jednostek.
Jako się rzekło zwyciężyli Francuzi, i to mimo śmierci Montcalma i mniejszej liczbie kart. Uważam, że gra tą stroną jest co prawda bardziej wymagająca, lecz zdecydowanie nie beznadziejna, a wręcz przynosząca dużo satysfakcji.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
- Petru Rares
- Capitaine
- Posty: 821
- Rejestracja: poniedziałek, 1 czerwca 2009, 22:37
- Lokalizacja: Bełchatów/Warszawa
- Has thanked: 2 times
- Been thanked: 13 times
Re: Wilderness War (GMT)
Ehhh, wspomnień czar - kiedy to było! A co do warunków zwycięstwa, to zawsze o nich muszę przypomnieć sobie z instrukcją. Ostatnio wydawało mi sę, że przeczytałem, iż w scenariuszach kończących się w 1759 r. wygrywa ten, który ma co njmniej 1 PZ. Z drugiej strony są też scenariusze z innymi warunkami pabiedy. Zawsze mi się mylą i mam wrażenie, że możemy je błędnie interpretować. A żeby było ciekawiej, to samą instrukcję pamiętam bardzo dobrzeleliwa pisze: Zgadzam się. Pamiętam jeszcze starcie u Petru na Grochowie, gdy graliśmy ten scenariusz. Indianie francuscy szaleli, ale sama armia francuska też potrafiła wpaść w zasadzkę anglo-irokezką. Montcalm oczywiście zginął, ale wcześniej poległa też cała gromada Brytów. Wolfe przybył trochę za późno i skończyło się remisem na punkty, co oznaczało jak się zdaje wskazanie na Francuzów.
- Dajmiech
- Adjudant-Major
- Posty: 303
- Rejestracja: sobota, 21 lipca 2007, 21:50
- Has thanked: 25 times
- Been thanked: 11 times
Re: Wilderness War (GMT)
Mam pytanie dotyczące reguł:
W instrukcji napisane jest, że gdy jednostka/armia pomyślnie uniknie bitwy, a na polu znajdują się umocnienia (dowolnego rodzaju), oddziały atakujące muszą się zatrzymać. Czy w sytuacji gdy wkracza się na puste pole z fortyfikacjami (bez jednostek unikających bitwy) też trzeba się zatrzymać? Nie znalazłem tego w instrukcji (może niedokładnie szukałem?).
W instrukcji napisane jest, że gdy jednostka/armia pomyślnie uniknie bitwy, a na polu znajdują się umocnienia (dowolnego rodzaju), oddziały atakujące muszą się zatrzymać. Czy w sytuacji gdy wkracza się na puste pole z fortyfikacjami (bez jednostek unikających bitwy) też trzeba się zatrzymać? Nie znalazłem tego w instrukcji (może niedokładnie szukałem?).