Virgin Queen (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące XVI, XVII i XVIII wieku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raleen »

Mi się wydaje, że zarówno VQ, jak i HIS nie są aż takimi hitami jak uważała dotąd część graczy, którzy najwięcej w nie grają, co nie znaczy, że są złe. Ale ponieważ wyobrażenie o nich u niektórych było tak wysokie, to i mogło się pojawić pewne rozczarowanie. Być może nastąpiła pewna weryfikacja ocen ;) .
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raubritter
Padpałkownik
Posty: 1467
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
Been thanked: 1 time

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raubritter »

Dobra, dobra, HIS jest hitem :-) Tyle konwentów, tyle lat i zawsze na stole był HIS - która gra wieloosobowa, ba, która gra w ogóle może się poszczycić takim dorobkiem? HIS-a niezmiennie oceniam niezwykle wysoko, pojawiły się jednak wątpliwości dotyczące Virgin Queen. Przez mnogość możliwości zdobywania punktów niejako poza planszą, gra - być może - stała się zbyt statyczna. A może to prostu zmęczenie materiału - w końcu VQ to po prostu HIS2, z którym przez świat idziemy już ładnych kilka lat :-)
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raleen »

Wiesz, jak ja bym policzył swoje rozgrywki w NW w klubie, to sądzę, że ich liczba może być porównywalna. Może ostatnimi czasy mniej grywamy w ten tytuł, ale dużo by nie odstawała :) . A z dwuosobówek, spokojnie mogę znaleźć porównywalne. Z wieloosobówek przychodzą mi do głowy jeszcze bardzo wysoko oceniani przez wielu graczy "Sukcesorzy", i co charakterystyczne tamta gra nie ma "przeciwników", tak jak to bywa w odniesieniu do HIS, co do którego spotkałem szereg osób, które ta gra nudzi (choćby pamiętam nie tak dawno rozwinięcie tytułu gry przez Grohmanna u nas na forum: Here I Sleep) :).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raubritter
Padpałkownik
Posty: 1467
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
Been thanked: 1 time

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raubritter »

Cóż mogę powiedzieć, jednym się podoba, innym się nie podoba, zwyczajne dzieje. Sukcesorów również oceniam niezwykle wysoko i nie zmienia to faktu, że HIS przez lata był przebojem konwentów i dał nam naprawdę dużo radości.
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raleen »

To znaczy był to hit, ale raczej w wąskiej grupie graczy. Żeby nie było - gra mi się podoba, tylko nie dostrzegam jej nadzwyczajności. Dla mnie to jest równorzędny tytuł np. z NW.
Natomiast bardziej ciekawił mnie swego czasu fenomen tego tytułu i spotkałem się niedawno z ciekawą opinią, że jest to bardziej gra towarzyska niż historyczna, bo poziom jej historyczności, cóż... np. jak weźmiemy rzuty na odkrycia geograficzne i ustalanie za pomocą tego kto co odkryje czy kto opłynie świat, wiele w tym myślenia nie ma, ani strategii. I, wracając do Virgin Queen, może ta gra ma pod tym względem jakieś niedostatki, chociaż jak grałem to interakcja była całkiem spora.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Samuel
Colonel en second
Posty: 1443
Rejestracja: wtorek, 22 listopada 2011, 23:27
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 45 times

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Samuel »

No, zacznę od tego, że "Sukcesorzy" mają jednak diadochosceptyka w mojej skromnej osobie, a sądzę, że paru graczy by się jeszcze znalazło :) Tyle, że nie uważam za swoje posłannictwo krytykowania gry uwielbianej przez innych - mnie po prostu ona średnio podchodzi. Jeśli by trzeba dyskutować - owszem, uważam, że są skrajnie niesymulacyjni, ale nie będę o tym nikogo przekonywał.
Zaś co do HISa i VQ. Te gry na pewno mieszają dwa gatunki: gry wojennej i, powiedzmy, przygodowej. Odkrycia geograficzne w HISie są niemal czysto "przygodowe", tj. losowe, prawie cała zabawa leży tu po stronie mojej wyobraźni, a nie planowania strategicznego. VQ zdecydowanie uwypukliła tę stronę (małżeństwa, artyści, szpiegostwo). Więc jeśli ktoś podchodził do HISa jako do gry czysto strategicznej, w której o zwycięstwie decyduje wyłącznie jego talent, a nie losowe rzuty, to na VQ się raczej zawiedzie. Jest to jednak, w moim odczuciu, kwestia błędnych oczekiwań. Wielką wadą VQ jest też niezbalansowanie gry na korzyść Francji, niby można solidarnie odmawiać Walezjuszom ożenków, tyle, że jakoś w żadnej rozgrywce ta solidarność długo nie podziałała.
Ale istnieje też sporo zalet, m.in. mniej prawdopodobny niż w HISie efekt "Here I Sleep" (po części przynajmniej będący skutkiem słabej interakcji między walką religijną i militarną w pierwszej grze). Oczywiście, jeśli do gry wieloosobowej zasiądzie wolnomyśliciel albo skrupulatny rachmistrz, to nudna rozgrywka staje się niemal gwarantowana. :) Natomiast nie sądzę, by po jednej nieudanej rozgrywce na konwencie, wobec dość sporej jednak liczby rozgrywek udanych, można było rozpoczynać dyskusję "o przeżyciu się westernu jako gatunku" :)
Awatar użytkownika
Raubritter
Padpałkownik
Posty: 1467
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
Been thanked: 1 time

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raubritter »

Samuel pisze:Natomiast nie sądzę, by po jednej nieudanej rozgrywce na konwencie, wobec dość sporej jednak liczby rozgrywek udanych, można było rozpoczynać dyskusję "o przeżyciu się westernu jako gatunku" :)
Dlatego staram się zachować pewną powściągliwość w ferowaniu zdecydowanych wyroków. Obok rozgrywek nudnych, trafiły mi się przecież w VQ rozgrywki bardzo ciekawe. I choć Święte Cesarstwo wydaje się frakcja zbyt nudna, a Francji zbyt łatwo przychodzi zdobywanie punktów zwycięstwa, to zarazem np. gra Protestantem jest szalenie interesująca, dużo ciekawsza zresztą niż w HIS.
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raleen »

Samuel pisze:No, zacznę od tego, że "Sukcesorzy" mają jednak diadochosceptyka w mojej skromnej osobie, a sądzę, że paru graczy by się jeszcze znalazło :) Tyle, że nie uważam za swoje posłannictwo krytykowania gry uwielbianej przez innych - mnie po prostu ona średnio podchodzi. Jeśli by trzeba dyskutować - owszem, uważam, że są skrajnie niesymulacyjni, ale nie będę o tym nikogo przekonywał.
To jeśli chodzi o ten sceptycyzm w stosunku do "Sukcesorów", wydaje mi się, że jesteś jedną z nielicznych osób (szukam właśnie innych w pamięci, ale przyznam szczerze, że nie mogę znaleźć), która ma o niej sceptyczną opinię, z tych, z którymi dane mi się było zetknąć. Jeśli chodzi o symulacyjność gier card driven to z uwagi na skalę (najczęściej strategiczną) siłą rzeczy występuje ona tylko na pewnym poziomie, w porównaniu do gier taktycznych jednak odleglejszym. Co do "krytykowania gry uwielbianej przez innych" - nie do końca wiem jak mam rozumieć ten fragment. Mam rozumieć, że według Ciebie dyskusja polega tylko na chwaleniu gier, które danej osobie bądź komuś innemu się podobają? A jeśli mam jakąś krytyczną uwagę na temat gry, która komuś innemu się podoba, to nie powinienem jej wypowiadać, bo ta gra się tej osobie podoba (i w zasadzie tylko dlatego)? Mi się wydaje, że zderzanie różnych opinii na temat gry jest dobre o tyle, że pozwala na ukształtowanie się jakiegoś bardziej wyważonej oceny. Jeszcze raz powtórzę: mi się HIS podoba, natomiast nie jest to jakiś gigant wyrastający ponad wszystkie inne gry card driven, które pozostawać by miały w jego cieniu, gra mająca swoje zalety i wady, i swoje miejsce wśród evergreenów, którym niewątpliwie pozostanie, nawet jeśli chwilowo się przynudziła i trochę zeszła na drugi plan - przynajmniej u tych, którzy mają Virgin Queen.
Samuel pisze:Zaś co do HISa i VQ. Te gry na pewno mieszają dwa gatunki: gry wojennej i, powiedzmy, przygodowej. Odkrycia geograficzne w HISie są niemal czysto "przygodowe", tj. losowe, prawie cała zabawa leży tu po stronie mojej wyobraźni, a nie planowania strategicznego. VQ zdecydowanie uwypukliła tę stronę (małżeństwa, artyści, szpiegostwo). Więc jeśli ktoś podchodził do HISa jako do gry czysto strategicznej, w której o zwycięstwie decyduje wyłącznie jego talent, a nie losowe rzuty, to na VQ się raczej zawiedzie. Jest to jednak, w moim odczuciu, kwestia błędnych oczekiwań. Wielką wadą VQ jest też niezbalansowanie gry na korzyść Francji, niby można solidarnie odmawiać Walezjuszom ożenków, tyle, że jakoś w żadnej rozgrywce ta solidarność długo nie podziałała.
Pierwsza sprawa to ta wyobraźnia. Wydaje mi się, że w ogóle granie w gry planszowe jej wymaga, więc podnoszenie tego akurat w stosunku do HIS czy VQ nie wydaje mi się zbyt dobrym uzasadnieniem. Np. gry taktyczne tak samo jej wymagają.
Druga sprawa: trudno było chyba komukolwiek podchodzić do HISa jako gry czysto strategicznej (to jeszcze zależy co dokładnie mamy na myśli pod takim określeniem), a już traktowanie tej gry jako sprawdzianu talentów strategicznych (w tym sensie, że jeśli nie wygrałem to znaczy, że jestem słabym graczem), w sytuacji gdy jest to gra wieloosobowa i dużo rzeczy zależy od układów między graczami, do tego przy wspomnianej dużej liczbie losowych rzutów to oczywiście totalne nieporozumienie. Rozumiem, że (znowu?) mówimy czysto teoretycznie, bo w praktyce nie spotkałem osób z takim podejściem.
Dalej piszesz o niezbalansowaniu gry na korzyść Francji - chciałbym zauważyć, że to jest temat nie tylko wiążący się z grywalnością, ale i z historycznością. Jednocześnie to jest jedna z tych rzeczy, które zależą bardziej od graczy niż od losu i z którymi - tutaj w pełni się zgadzam - gra sobie nie radzi. Ja to też dostrzegałem już po pierwszej rozgrywce, chociaż to wydawało mi się za mało, żeby oceniać.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Samuel
Colonel en second
Posty: 1443
Rejestracja: wtorek, 22 listopada 2011, 23:27
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 45 times

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Samuel »

Raleen pisze: To jeśli chodzi o ten sceptycyzm w stosunku do "Sukcesorów", wydaje mi się, że jesteś jedną z nielicznych osób (szukam właśnie innych w pamięci, ale przyznam szczerze, że nie mogę znaleźć), która ma o niej sceptyczną opinię, z tych, z którymi dane mi się było zetknąć.
Znam przynajmniej dwie osoby bardziej "sceptycznie" nastawione do "Sukcesorów" niż moja skromna osoba, jedną jest niestety mój brat, co zdecydowanie obniża możliwości zagrania w tę grę podczas naszych krakowskich spotkań.
Raleen pisze: Co do "krytykowania gry uwielbianej przez innych" - nie do końca wiem jak mam rozumieć ten fragment. Mam rozumieć, że według Ciebie dyskusja polega tylko na chwaleniu gier, które danej osobie bądź komuś innemu się podobają? A jeśli mam jakąś krytyczną uwagę na temat gry, która komuś innemu się podoba, to nie powinienem jej wypowiadać, bo ta gra się tej osobie podoba (i w zasadzie tylko dlatego)? Mi się wydaje, że zderzanie różnych opinii na temat gry jest dobre o tyle, że pozwala na ukształtowanie się jakiegoś bardziej wyważonej oceny.
Absolutnie zgoda, zauważ jednak, że akurat w tym konkursie piękności ja właśnie będę startował i krytyka konkurentek mogłaby być odebrana jako niezupełnie na miejscu ;) Ale ta uwaga odnosi się do mnie i tylko do mnie. Poza tym, ewentualną krytykę "Sukcesorów" powinienem raczej rozwijać na innym wątku :)
Raleen pisze: Pierwsza sprawa to ta wyobraźnia. Wydaje mi się, że w ogóle granie w gry planszowe jej wymaga, więc podnoszenie tego akurat w stosunku do HIS czy VQ nie wydaje mi się zbyt dobrym uzasadnieniem. Np. gry taktyczne tak samo jej wymagają.
Ja podnosiłem tu rozwiązania typu - "dostajesz 2 VP jeśli wyrzucisz na dwu kostkach 10 lub więcej", które dopiero wówczas nabierają jakiegokolwiek smaku, gdy dodany zostanie obrazek podróżnika i krótka narracja o przywiezieniu ładunku korzeni z Indii. Moim zdaniem te rozwiązania są rodem z gier "przygodowych" typu "Talizman" i jednak w HISie lub VQ pełnią rolę zdecydowanie bardziej dominującą niż w innych grach "strategicznych"
Raleen pisze: jest to gra wieloosobowa i dużo rzeczy zależy od układów między graczami
To najważniejsza i pominięta przeze mnie cecha specyficzna - w przeciwieństwie np. do "Sukcesorów" i SoR tu ogromny nacisk połączony jest na interakcję między graczami, rozmowy dyplomatyczne, sojusze. Dla jednych to przewaga, dla innych słabość, ale na pewno specyfika, która powoduje że HIS i VQ, ze swoim naciskiem na dyplomację i rozmowy, należą jednak do nieco odmiennego podgatunku wieloosobowych CDG.
Raleen pisze: do tego przy wspomnianej dużej liczbie losowych rzutów
Jednak przy typowych strategicznych dylematach mamy możliwość ograniczonego "gospodarowania" losowością (na naszą rzecz działa sama statystyka przy "dużej liczbie" rzutów), która przy prostych mechanizmach "przygodowych" jest, w moim odczuciu, dużo bardziej ograniczona.
Raubritter pisze: I choć Święte Cesarstwo wydaje się frakcją zbyt nudną
A mi się właśnie wydaje, że Święte Cesarstwo może być frakcją najbardziej interesującą, w grze z Raleenem zajmowałem się, obok drobnych ruchów wojennych (typu zdobycia w odpowiednim momencie Budy na osłabionych przez Hiszpanię Osmanach) przede wszystkim "handlowaniem" wydarzeniami, które przychodziły mi na rękę, i uciułałem sobie 26 PZ na koniec gry (gdyby nie to, że Raleen prowadził już w poprzednim etapie, dawałoby mi to zwycięstwo :)).
Awatar użytkownika
Leo
Colonel
Posty: 1594
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:08
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 14 times

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Leo »

O, ten handel wydarzeniami mnie zainteresował. Jak to wyglądało? Zagrywałeś dla kogoś karty w zamian za... no właśnie - za co?
"Szlabany w głowach podnoszą się najwolniej..."
Samuel
Colonel en second
Posty: 1443
Rejestracja: wtorek, 22 listopada 2011, 23:27
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 45 times

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Samuel »

Zagrywałem zawsze wydarzenie za cenę mniejszą, niż jego wartość, tj. np. kartę 5-kową za kartę losową lub skarb, i w ten sposób 2-3 karty na etap. Może taki altruizm nie wydaje się racjonalny, ale dzięki niemu miałem spokój, ostatni głos (po zagraniu obiecanych wydarzeń na początku zawsze pozostawało mi na ręce dość blotek, żeby przeprowadzić małą nieprzyjemną kampanię wobec bezbronnego nieprzyjaciela :) ), w etapach bierności dość, by się "wyżywić", pompując w naukę, sztukę i od czasu do czasu w armię. Hiszpan z Protestantem byli szczęśliwi, bo wspierałem Protestanta przeciw Hiszpanowi, a Hiszpana przeciw wszystkim innym, poświęcając się dla równowagi europejskiej. No i zyskałem Turcję pozbawioną wojska na wojnie z Hiszpanem, a zyskałbym i Francję z masą innych kłopotów na głowie, gdyby Raleen dwa razy nie wymusił na mnie pokoju. :twisted: A i tak przegrałem, bo przeszarżowałem bodaj o 2 pola z popieraniem Protestanta, gdyby nie te dwie konwersje, miałbym 4 a nie 2 VP za religię i 28 VP na koniec gry.
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: gocho »

O, ten handel wydarzeniami mnie zainteresował. Jak to wyglądało? Zagrywałeś dla kogoś karty w zamian za... no właśnie - za co?
To od razu powiem, że nie należy dawać żadnych dodatkowych kart Cesarstwu ani za wydarzenia ani za najemników :)
Pompujemy mocarstwo, które na dwóch frontach jest w stanie się obronić i do tego jeszcze patronować.
Sama idea zagrania wydarzenia za kartę nie powinna chyba dziwić.

Jeśli nasze wnioski co do siły Francji i Cesarstwa się pokrywają to można spróbować wprowadzić jakieś erraty.
Np:
Punkty za Paryż zamienić na punkty za posiadanie np. 5 kluczy we Francji w religii katolickiej.
Skasować bonusy Rudolfa z karty podstawowej.
Zwiększyć punkty protestanta za religię pól.
Rozstrzygać obligatoryjnie Enterprise of England i Dutch Revolt w którejś rundzie.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raleen »

U Francuza na pewno kluczowe są punkty "za Paryż" i nad tym warto przede wszystkim pomyśleć.

Z innych rzeczy: nie wiem jakie są Wasze wrażenia (ja nie grałem za wiele w tą grę) co do obecności Hiszpanów w Niderlandach. Czy Hiszpanie zostawiają zwykle Niderlandy na pastwę losu i czy tak być powinno, biorąc pod uwagę realia historyczne. W HISie też jest podobny problem dogadywania się Habsburgów z Anglią czy Francją i oddawania im Niderlandów, by mieć jeden front mniej i tym samym większe możliwości.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raubritter
Padpałkownik
Posty: 1467
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
Been thanked: 1 time

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: Raubritter »

gocho pisze:Jeśli nasze wnioski co do siły Francji i Cesarstwa się pokrywają to można spróbować wprowadzić jakieś erraty.
Pokrywają się. Zastanawiam się jednak, jak to się stało, że w testach gry ten problem się nie pojawił? Czyżby amerykańscy testerzy grali przeciw Francji bardziej agresywnie? W naszych grach Francji z reguły nikt nie niepokoi, nawet Protestant - najczęściej mocno zaangażowany w Niderlandach. Zamiast atakować, wszyscy z Walezjuszami zawierają mariaże. Podobnie jest z Cesarstwem, któremu mało kto zawraca głowę. Po części wynika to wszystko z tego, że zbyt korzystne, a przez to absorbujące, są patronaty i Nowy Świat.
Raleen pisze:Z innych rzeczy: nie wiem jakie są Wasze wrażenia (ja nie grałem za wiele w tą grę) co do obecności Hiszpanów w Niderlandach. Czy Hiszpanie zostawiają zwykle Niderlandy na pastwę losu i czy tak być powinno, biorąc pod uwagę realia historyczne.
Nie wiem jak inni, ale ja grając Hiszpanią nigdy nie oddaję Niderlandów bez walki. Jak się Hiszpan uprze, to może się tam dobrze trzymać i swoim zaangażowaniem spróbować unaocznić Protestantowi, że powinien skupić się na Francji :-)
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Re: Virgin Queen (GMT)

Post autor: clown »

Nie wiem jak inni, ale ja grając Hiszpanią nigdy nie oddaję Niderlandów bez walki. Jak się Hiszpan uprze, to może się tam dobrze trzymać i swoim zaangażowaniem spróbować unaocznić Protestantowi, że powinien skupić się na Francji
Z drugiej strony Protestant może zacząć grę od rebelii i konwersji właśnie we Francji - protestanckie keye bez osłony wojsk aż się proszą o rebelię z karty domowej Protestanta. Problemem jest brak wodzów, więc pierwsze etapy będą wyglądały raczej defensywnie.
Natomiast nie jestem przekonany o sile Francji/Cesarstwa. Jeśli Cesarstwo będzie zaangażowane w wojnę z Turcją/Hiszpanią/Francją, to nie będzie mieć sił i środków na inwestycje w patronaty. Francja z kolei jest położona centralnie, co czyni ją dość podatną na akcje ofensywne sąsiadów. To, plus wyłączenie Francji z mariaży, jest dość skutecznym narzędziem.
Moim zdaniem krytyka gry wynika raczej z faktu, że w VQ nie ma jak w HIS etapów "przygotowawczych", czyli tych pierwszych 3-4 etapów, gdzie następuje budowanie sojuszy, siły militarnej itp. Tutaj od początku gry wszystko stoi praktycznie na ostrzu noża. Stąd nieprzypilnowanie gracza, błędy w ocenie sytuacji pt. "kto jest bliżej zwycięstwa?" mogą kosztować nas partię.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
ODPOWIEDZ

Wróć do „XVI-XVIII wiek”