Operacja Black Buck czyli naloty na Port Stanley

Darth Stalin
Censor
Posty: 6571
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
Has thanked: 73 times
Been thanked: 170 times

Operacja Black Buck czyli naloty na Port Stanley

Post autor: Darth Stalin »

Na dws.org.pl Speedy popełnił był tekst o tejże operacji, bazując na tym linku:
http://fly.historicwings.com/2013/06/black-buck/

Mam nadzieję, że się nie obrazi, gdy skopiuję jego tekst i wkleję tutaj:
Speedy pisze: Podobnej kombinacji, tylko bardziej jeszcze zawiłej wymagały brytyjskie naloty Black Buck podczas wojny o Falklandy, wykonywane przez bombowce typu Avro Vulcan startujące z bazy na Wyspie Wniebowstąpienia, odległej od celu o blisko 6500 km. Każdy z ataków wymagał zaangażowania 2 bombowców Vulcan (w tym 1 rezerwowy) i 11-13 tankowców Victor (w tym 2-3 rezerwowe), tankujących bombowiec i siebie nawzajem w bardzo skomplikowanej sekwencji:

1. fala startująca z Wyspy Wniebostąpienia składała się z 2 bombowców Vulcan i 4 tankowców Victor. Po starcie kierowały się one na południowy wschód. Następnie:
- Victor nr 1 tankował 2-krotnie Vulcana nr 1 po czym zawracał do bazy
- Victor nr 3 tankował Victora nr 2 (który towarzyszył bombowcowi niemal do samego celu) i zawracał do bazy
- Vulcan nr 2 i Victor nr 4 zawracały do bazy (o ile żaden z pozostałych samolotów nie uległ awarii, bo jeśli tak, to zastępca zajmował jego miejsce, a wadliwy delikwent wracał do bazy)

2. fala startowała w międzyczasie i kierowała się na południe z zamiarem dogonienia pierwszej; stanowiło ją 7 Victorów. I tak:
- Victor nr 2 dotankowywał Victora nr 1 i zawracał do bazy. Reszta Victorów doganiała 1. falę.
- Victor nr 4 dotankowywał Victora nr 3
- Victor nr 1 dwukrotnie tankował Vulcana oraz jeden raz Victora nr 3 po czym wraz z Victorem nr 4 zawracał do bazy
- Victor nr 6 dotankowywał Victora nr 5 i zawracał do bazy
- Victor nr 3 dotankowywał Victora nr 5 i wracał do bazy
- Victor nr 5 dwukrotnie tankował Vulcana i zawracał do bazy.

Gdzieś mi tu zginął Victor nr 7, zapewne był rezerwowy i zawracał sobie gdzieś tam po drodze. W każdym razie do tego momentu cały cyrk był już blisko Falklandów. Vulcan rozpoczynał podejście do ataku na cel, a towarzyszący mu Victor z 1. fali czekał w bezpiecznej odległości od wysp.

Po dokonaniu nalotu Vulcan zawracał na północ, spotykał się z Victorem nr 2 z 1. fali i pobierał paliwo. Teraz w drodze powrotnej potrzebne było mu jeszcze tylko jedno tankowanie.

3. fala w postaci 4 Victorów (w tym jeden rezerwowy) startowała wobec tego z odpowiednim wyprzedzeniem i ruszała na południe. 2 Victory tankowały swych towarzyszy i zawracały do bazy. 2 pozostałe leciały na spotkanie z Vulcanem, jeden z nich tankował bombowiec i wszyscy razem wracali na Wyspę Wniebowstąpnienia. Uff... :)
(za stroną http://fly.historicwings.com/2013/06/black-buck/, mam nadzieję że niczego nie pomyliłem za bardzo, jeśli tak, proszę o korektę...)

Mimo tej całej komplikacji zadziałało to nadspodziewanie dobrze. W pierwszym Black Bucku Vulcan nr 1 miał usterkę kabiny ciśnieniowej, jeden z Victorów jakąś tam inną awarię i zastąpiły je samoloty zapasowe. W drugim wszystko poszło OK, przynajmniej z tankowcowego punktu widzenia. Trzeci odwołano ze względu na zbyt silny wiatr w rejonie Wyspy Wniebostępnienia. Czwarty przerwano po 5 h lotu wskutek awarii systemu tankowania w jednym z Victorów, w momencie gdy nie było już samolotu zapasowego. Piąty znowuż poszedł gładko, w szóstym po odejściu znad celu posypał się system tankowania w Vulcanie. Bombowiec zawrócił nad kontynent i lądował awaryjnie w bazie Galeao k. Rio de Janeiro, powodując incydent dyplomatyczny. Siódmy, ostatni nalot Black Buck przebiegał pomyślnie.
Speedy
Chasseur
Posty: 16
Rejestracja: poniedziałek, 5 listopada 2007, 11:55
Lokalizacja: Wawa

Re: Operacja Black Buck czyli naloty na Port Stanley

Post autor: Speedy »

Oczywiście nie mam nic przeciwko cytowaniu mnie, jak się uczciwie podaje autora :).

To jako bonus, jeszcze cele i efekty misji Black Buck:

Black Buck I (30.IV-1.V.1982). Celem był pas startowy lotniska Port Stanley. Bombowiec Vulcan uzbrojony został w 21 bomb 1000-funtowych (450 kg) z zapalnikami ze zwłoką, tak by eksplodowały po zagłębieniu się w ziemię, dając wymagany efekt "kraterowania". Ostatni etap drogi do celu pokonał na małej wysokości (90 m) dla opóźnienia wykrycia przez radar, dopiero przed samym bombardowaniem wzbił się na zaplanowane 3000 m. Podejście wykonał z prędkością 610 km/h pod kątem 35° do osi pasa, zrzucając serię bomb w takich odstępach, że przynajmniej jedna powinna była trafić. Tak też się i stało, 1 bomba trafiła centralnie w środek pasa, wybijając trudny do naprawienia krater, kolejna ugodziła w skraj pasa. Pozostałe narobiły trochę szkód w okolicy, ale ponoć niewiele. Z argentyńskiego personelu zginęły 3 osoby, kilka zostało rannych.

Black Buck II (3-4.V.82). Celem był jak poprzednio pas w Port Stanley, ładunek i taktyka też bez zmian, tyle że bombardowanie wykonano z większej wysokości (4900 m), licząc się z faktem, że argentyńska obrona plot. (pociski bliskiego zasięgu Roland) nie da się tym razem zaskoczyć. Co do efektów spotyka się sprzeczne informacje: albo że w ogóle nie udało się tym razem trafić, albo też, że bomby zniszczyły zachodni koniec pasa, uniemożliwiając korzystanie zeń przez odrzutowe samoloty bojowe. Jednakże jako iż Argentyńczycy najpewniej nie planowali przebazowania tam tego rodzaju maszyn, nie miało to tak czy inaczej wielkiego znaczenia. Pozostała część pasa była wystarczająca do operowania samolotów Hercules i innych mniejszych transportowców.

Black Buck III (13.V.82). Plan, cel i ładunek były takie jak poprzednio. Misja została odwołana z uwagi na pogorszenie pogody (silne przeciwne wiatry w drodze do celu).

Black Buck IV (28.V.82). Była to pierwsza z misji wymierzonych w argentyński radar kontroli przestrzeni powietrznej AN/TPS-43. W celu jego zaatakowania samolot Vulcan uzbrojony został w otrzymane od Amerykanów pociski antyradarowe AGM-45 Shrike. Bombowiec przenosił 2 takie pociski na zaimprowizowanych zewnętrznych węzłach podskrzydłowych. Atak nie doszedł do skutku: misja została odwołana po 5 godzinach lotu wskutek awarii jednego z tankowców formacji, dla którego nie było już samolotu rezerwowego.

Black Buck V (31.V.82). Druga misja przeciw argentyńskiej stacji radarowej. Samolot zdołał namierzyć cel i wystrzelić doń oba pociski Shrike. Co do efektów spotyka się różne wersje: radar został zniszczony, radar został uszkodzony ale po kilku dniach naprawiony, radar nie został uszkodzony, zniszczyli go sami Argentyńczycy przed kapitulacją. Wiki podaje precyzyjnie, że jeden Shrike walnął 10-15 y od radaru ale go nie uszkodził, co z kolei nie wydaje się możliwe. Głowica tego pocisku ważyła 66 kg (23 kg m.w.) i zawierała chyba ze 20 tysięcy gotowych odłamków, więc w zasadzie z tego dystansu powinna zamienić cel w sito.

Black Buck VI (3.VI.82). Trzecia misja antyradarowa. Tym razem samolot uzbrojony został w 4 pociski Shrike. Załoga przez 40 min krążyła w rejonie celu, bezskutecznie próbując sprowokować Argentyńczyków do włączenia radaru TPS-43. Ostatecznie namierzono emisję innego radaru, typu Skyguard służącego do kierowania ogniem baterii plot. i wystrzelono do niego 2 pociski Shrike. Radar został zniszczony, zginęło 4 argentyńskich żołnierzy z jego obsługi.

W drodze powrotnej samolot doznał usterki sondy do tankowania paliwa w powietrzu. Załoga skierowała się więc nad kontynent i na resztkach paliwa dociągnęła do brazylijskiego lotniska Rio de Janeiro–Galeão. Po drodze wyrzucono do morza tajne dokumenty oraz pozostałe pociski Shrike, z tym że jeden z nich "nie dał się" i pozostał na belce. Brazylijczycy internowali samolot i załogę, lecz dzięki wysiłkom brytyjskiej dyplomacji puścili jedno i drugie już po dziewięciu dniach. Pocisk Shrike został jednak przez nich skonfiskowany.

Black Buck VII (12.VI.82). Celem ostatniej misji Black Buck było ponownie lotnisko Port Stanley, tym razem jednak nie jego pas, na którego wykorzystanie po zdobyciu wyspy Brytyjczycy sami liczyli, lecz tereny magazynowe (storage area) i pozycje wojsk argentyńskich na skraju lotniska. Samolot zabrał tradycyjnie 21 bomb 450 kg; dla uniknięcia przypadkowego uszkodzenia pasa uzbrojono je jednak w zapalniki zbliżeniowe (czy też czasowe?) mające spowodować detonację w powietrzu kilka czy kilkanaście metrów nad ziemią. Z tym już tak całkiem dobrze się nie udało: wskutek omyłki personelu naziemnego (techników uzbrojenia) do zapalników wprowadzono błędne nastawy i w efekcie bomby eksplodowały w normalny sposób, przy uderzeniu w ziemię. Żadna z nich jednak nie trafiła w pas, więc poniekąd nic się nie stało. W cel jednak też prawdopodobnie za bardzo nie trafiono.
Pozdr.
Speedy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Geopolityka i współczesne konflikty zbrojne”