Ależ trzeba - był I Sekretarzem KC PZPRR, posuniętym ze stołka na korzysć Jaruzelskiego - czyli jak najbardziej miał motyw, żeby tegoż Jaruzelskiego oczerniać.Wśród wielu dowodów, dla mnie koronnym są zeznania Stanisława Kani w procesie autorów stanu wojennego. Zeznał on, że możliwość inwazji istniała najwyżej do marca 1981. Kim był Stanisław Kania nie trzeba pisać.
Bez szans. Jakaś forma wplecenia Solidarności we współrządzenie to jeszcze, jeszcze... (jak ZSL), ale „zmiana stron” to natychmiastowa zmiana ekipy rządzącej. Jak w Kabulu dwa lata wcześniej.Tak się zastanawiam nad poruszaną tam możliwością zmiany ustroju i zyskania ograniczonej swobody przez PRL, i o ile w wiele rzeczy jestem w stanie uwierzyć, to jednak w to nie do końca. Raczej ZSRR czegoś takiego na dłuższą metę nie mogło zaakceptować, zwłaszcza gdyby Polska chciała wyjść spod jego kurateli i nawiązywała stosunki ze Stanami Zjednoczonymi.
@Leliwa:
Przy czym co do owych „żądań” są do dzisiaj wątpliwości, czy to nie była gra na wypadek fiaska - „a przecież prosiłem, a wy mnie olaliście, to teraz macie pasztet” - na użytek Kremla tudzież „twardogłowych” w samej PZPR.Do tego stopnia się tego bano, że na usilne prośby zdenerwowanego i przestraszonego Jaruzelskiego o "bratnią pomoc wojskową" cały czas odpowiedź brzmiała "niet".
Khem... co najwyżej „współrządzoną” przez Solidarność, ale „odstępstw od socjalizmu” nikt na Kremlu nie dopuszczał - nie z Breżniewem, Susłowem, Andropowem (tak, tym co osobiście pacyfikował Budapeszt). „Odstępstwa od socjalizmu” to (bardzo, bardzo ostrożne) dopiero późny Gorbaczow.Sowiety liczyły się nawet ze zwycięstwem Solidarności i koniecznością ułożenia sobie stosunków z "niesocjalistyczną" Polską.
Nie mógł - „niesocjalistyczna Polska współpracująca z USA” oznaczałaby natychmiastowy demontaż całej strefy buforowej/przyczółka, jaką sobie ZSRR wykroił z DWS. NIKT z ówczesnej wierchuszki KPZR by na to nie poszedł, choćby dlatego, że to by im rozwalało całą strategię. NRD odcięte od Moskwy... dobre sobie. Naprawdę, Leliwo, twój „antyjaruzelskizm” powinien mieć chociaż odrobinę mniej fantastyczne granice.I tu jest największy grzech Jaruzelskiego, który mógł zmienić front diametralnie, pójść na ugodę z Solidarnością, wyjść z orbity sowieckiej i nawiązać współpracę z USA.
Nb. IMHO:
1. Plany interwencji w Sztabie Generalnym AAR na pewno były i były aktualizowane co najmniej do 13 grudnia 1981 roku, a zapewne i dużo później. Instytucja, która opracowała (zapobiegawczo? na zapas?) atlas świata po rosyjsku w skali taktycznych map sztabowych (wykorzystując przy tym robotę m.in. brytyjskich kartografów...) byłaby zbiorowym debilem gdyby tego NIE zrobiła.
2. Decyzja o interwencji cały czas była „na stole” jako jedna z opcji.
3. Doświadczenia z władzami ZSRR odnośnie „odejścia od socjalizmu” wskazywały na konieczność co najmniej nieufności, jeśli nie całkowitej niewiary w zapewnienia o „nie wchodzeniu”, szczególnie z ówczesną ekipą - 1953 Berlin, 1956 Węgry (Andropow), 1968 Czechosłowacja (Breżniew i Andropow), 1979 Afganistan (Breżniew i Andropow) - jakoś „pozwolenia na odejście od socjalizmu i współpracę z USA” nie widać...
Zresztą „po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny” było podobnie - takie chociażby rządy Mossadeka jak się skończyły?