Raleen pisze: ↑środa, 26 stycznia 2022, 13:10
Zmieniał z czasem choćby pod tym względem, że dochody wypracowywane przez daną prowincję czy mówiąc szerzej terytorium były przejmowane przez obcy ośrodek i nie służyły w takim stopniu rozwoju tego obszaru i zamieszkującej go ludności jak w sytuacji, gdyby istniało własne państwo. Mówię tu o okresie znacznie późniejszym, czyli powiedzmy mniej więcej od połowy XIX wieku. O kwestiach takich jak germanizacja i rusyfikacja nawet nie wspominam.
Czyli jednak chłopu było lepiej za Rzeczypospolitej niż za państw zaborczych? Tak to mam rozumieć?
To zależy ile zabiera Tobie i ile zabiera innym. To także zależy od tego czy państwo zabiera czy kto inny.
Pan dominialny zabierał, ale korzystałeś z jego ziemi. Państwu płacisz za korzystanie z własnej ziemi i na dodatek za własną zaradność. Bo im bardziej jesteś zaradny, tym więcej płacisz. Jeśli państwo bierze Ci 38 % pensji to duzo czy mało? A jak od każdego zakupu odbiera sobie jeszcze wg stawki VAT od 5 do 23 % to mało, czy dużo? Jest wyzysk, czy nie ma wyzysku?
I po trzecie i chyba przede wszystkim, jak to się ma do tego ile ci zostaje. Rzecz w tym, że w dawniejszych czasach po tym jak państwo i szlachta zabrało swoje, nie tak wiele zostawało na potrzeby życiowe.
Komu nie zostawało, temu nie zostawało. Brat Jakóba Szeli Kazimierz dzierżawił 32 morgi pańskiego. Pi razy oko 16 ha. Kawał ziemi biorąc pod uwagę warunki (pogórze) i technikę uprawy roli. Uchodził za najbogatszego gospodarza we wsi. I teraz pytanie ile zarabiali u tego Szeli parobkowie? Mało, czy dużo? Bo parobek nie był co do zasady pańszczyźniany.
O wolnych najmitach przejmująco napisała Maria Konopnicka:
WOLNY NAJMITA
Wąską ścieżyną, co wije się wstęgą
Między pólkami jęczmienia i żyta,
Szedł blady, nędzną odziany siermięgą,
Wolny najmita.
I nigdy wyraz nie był dalszym treści,
Jak w zestawieniu takim urągliwym!
Nigdy nie było tak głuchej boleści
W jestestwie żywym.
Rok ten był ciężki: ulewa smagała
Srebrnym swym biczem wiosenne zasiewy
I ziemia we łzach zaledwie wydała
Słomę a plewy.
Z chaty, za którą zaległy podatki,
Wygnany nędzarz nie żegnał nikogo...
Tylko garść ziemi zawiązał do szmatki
I poszedł drogą.
W powietrzu ciche zawisły błękity,
Echo fujarki spod lasu wschód wita...
Stanął i otarł łzę połą swej świty,
Wolny najmita.
Wolny, bo z więzów, jakimi go przykuł
Rodzinny zagon, gdzie pot ronił krwawy,
Już go rozwiązał bezduszny artykuł
Twardej ustawy...
Wolny, bo nie miał dać już dzisiaj komu
Świeżego siana pokosu u żłoba;
Wolny, bo rzucić mógł dach swego domu,
Gdy się podoba...
Wolny, bo nic mu nie cięży na świecie -
Kosa ta chyba, co zwisła z ramienia,
I nędzny łachman sukmany na grzbiecie,
I ból istnienia...
Wolny, bo jego ostatni sierota,
Co z głodu opuchł na wiosnę, nie żyje...
Pies nawet stary pozostał u płota
I z cicha wyje...
Wolny! - Wszak może iść albo spoczywać,
Albo kląć z zgrzytem tłumionej rozpaczy,
Może oszaleć i płakać, i śpiewać -
Bóg mu przebaczy...
Może zastygnąć, jak szrony, od chłodu,
Bić głową w ziemię, jak czynią szaleni...
Od wschodu słońca do słońca zachodu
Nic się nie zmieni.
Ubogi zagon u nędznej twej chatki
I mokrą łączkę, i mszary, i wrzosy
Obsadzi urząd... podatki! podatki!
Ty idź do kosy!
Idź, idź! Opłatę do kasy wnieść trzeba,
Choć jedno ziarno wydadzą trzy kłosy
I choć nie zaznasz przez rok cały chleba...
Idź, idź do kosy!
Czegóż on stoi? Wszak wolny jak ptacy?
Chce - niechaj żyje, a chce - niech umiera!
Czy się utopi, czy chwyci się pracy,
Nikt się nie spiera...
I choćby garścią rwał włosy na głowie,
Nikt się, co robi, jak żyje, nie spyta...
Choćby padł trupem, nikt słówka nie powie...
- Wolny najmita!