Nie wiem czy ta wiedza jest taka powszechna. Zwłaszcza w kontekście japońskich źródeł. Jak napisałeś o XIX w. i zniszczeniu dokumentów, od razu zapaliła mi się lampka. Funkcjonuję od ponad 15 lat na różnych forach polsko- i anglojęzycznych, więc mam dosyć szeroki obraz sytuacji i niestety, ale w sieci funkcjonuje wiele mitów. Sam miałem okazję być ich odbiorcą, a moje doświadczenia/moich znajomytch, którzy przychodzili do mnie z pytanami obejmują m.in.:
- udowadnianie, że większość japońskich dokumentów została zniszczona w czasie wojny i w związku z tym dzisiaj nie da się już odkryć nic nowego,
- przekonywanie, że bez mieszkania w Japonii nie da się dostać do japońskich dokumentów,
- wykazywanie, że tylko Amerykanie posiadają kluczowe japońskie dokumenty i są one utajnione,
- twierdzenie, że w Japonii są głównie źródła prywatne i trzeba jeździć po muzeach, aby zbierać pamiętniki,
- wyzłośliwianie się, że treść dokumentów nie pokrywa się z powszechnie znaną relacją Fuchidy,
- przekonywanie, że japońskie dokumenty są nierzetelne, bo... Japończycy kłamali, żeby lepiej wypaść niż w rzeczywistości,
- i uwaga... to jest najlepsze... wydanictwo Tetragon przekonuje prywatnie (nie mnie), że wystarczy wrzucić fragmenty japońskich (i nie tylko) tekstów źródłowych do translatora i tym samym jest to wystarczająca metoda badawcza.
Jak widzisz, sporo z powyższych punktów wzajemnie się wyklucza, co jednak nie przeszkadza ludziom w powielaniu mitów na temat japońskich źródeł. Nie posiadam teraz linków do wszystkich dyskusji z moim udziałem i nie mam czasu, aby ich szukać, ale ich znaczna część dostępna jest na forum DWS.
Z mojego doświadczenia to w dawniejszych publikacjach jest na ogół mniej przypisów i pojawiają się one tam, gdzie zdaniem autora naprawdę są potrzebne. Obecnie wydaje mi się, że są trochę inne standardy. Z związku z tym te dawniejsze publikacje mogą czasami wyglądać jako słabsze merytorycznie, w oczach współczesnego fachowego odbiorcy warsztat autora może się jawić jako uboższy itd.
Zmiany dziejowe. Kiedyś autor miał większą swobodę w tworzeniu pracy naukowej i nie było tak ścisłej kontroli w ramach procesu recenzowania. Liczyła się namacalna treść dodatnia plus wnioski, które często były unikatowe. Dzisiaj ciężko jest wynaleźć koło, a żeby wnieść coś nowego do nauki, często trzeba podważać ustalenia poprzedników. To wszystko obarczone jest ciężarem dowodu, a więc przypisy spełniają rolę kontrolną.
Nauka (nie tylko historii) też bardzo się rozwinęła na przestrzeni ostatnich 30 lat i dotyka coraz bardziej szczegółowych aspektów. Ogólna znajomość tematu i problemów badawczych już nie wystarcza, a i metody naukowe muszą obejmować coś więcej niż tylko kompilowanie cudzych prac. To nie lata 90', gdzie splagiatowanie angielskiej książki i wydanie jej po polsku pod własnym nazwiskiem uchodziło na sucho, bo przecież i tak tego nikt nie sprawdzi.
Jako praktykujący prawnik trend coraz większego detalizmu z pewnością dostrzeżesz także w większości współczesnych systemów prawa. Kiedyś wystarczyła konstytucja, kodeksy, kilkadziesiąt ustaw i rozporządzeń, aby uregulować całe państwo (oczywiście bez samorządu). Tymczasem śmiem twierdzić, że dzisiaj poznanie dogłębnie i bycie wysokiej klasy specjalistą w całej jednej (!) gałęzi prawa jest niemożliwe.
Zatem póki co gratuluję wydania "Aleutów 1942-1943" i dziękuję za ciekawą dyskusję. Za jakiś czas będzie pewnie jeszcze okazja wrócić do tematu.
Dziękuję bardzo i z przyjemnością będę zerkał na forum, gdzie widzę, że jest jeszcze jakiś odzew w sprawie książek historycznych.